Fernando powiedział, że wprawdzie zaniedbania nie były jego winą, ale bierze na siebie odpowiedzialność za błędy, które zostały popełnione w instytucjach mu podległych. Wyjaśnił, że służby bezpieczeństwa aktywnie zareagowały na ostrzeżenia wywiadu o możliwych zamachach terrorystycznych. Pracowaliśmy nad tym. Wszystkie te agencje pracowały nad tym - mówił.

Reklama

Już po zamachach pojawiły się informacje o tym, że wskutek sporu między prezydentem a premierem kraju ten drugi nie miał dostępu do raportów wywiadowczych i nie wiedział, że policja ostrzegała przed atakami. We wtorek prezydent Maithripala Sirisena w wygłoszonym przemówieniu zapowiedział, że w najbliższych tygodniach nastąpią duże zmiany w strukturach policji i na szczeblach kierowniczych krajowych służb bezpieczeństwa, a następnego dnia zwrócił się do szefa policji i sekretarza obrony o rezygnację. (Funkcję ministra obrony pełni jednocześnie sam prezydent).

Aktualny bilans zamachów to 359 osób zabitych i około 500 rannych. Wśród ofiar śmiertelnych jest co najmniej 42 cudzoziemców z 15 państw.

W Niedzielę Wielkanocną zamachowcy samobójcy dokonali serii skoordynowanych ataków na kościoły, w tym dwa katolickie i jeden protestancki, oraz luksusowe hotele. Były to największe ataki na Sri Lance, odkąd w 2009 roku w kraju tym zakończyła się wojna domowa.

Po zamachach władze Sri Lanki oskarżyły o ich przeprowadzenie lokalną organizację islamistyczną o nazwie National Thowheeth Jama'ath (NTJ), ale wskazały, że sprawcy korzystali z pomocy zagranicznej siatki terrorystycznej. We wtorek odpowiedzialność za ataki wzięło na siebie Państwo Islamskie (IS).