O ile Georgette Mosbacher umiejętnie lawiruje, nie precyzując terminów, o tyle Donald Trump obiecuje daty, których ‒ choćby ze względów formalnych ‒ nie da się dotrzymać. Ten proces to machina administracyjna, której nie może przyspieszyć nawet prezydent Stanów Zjednoczonych.
12 czerwca podczas spotkania z Andrzejem Dudą w Białym Domu amerykański prezydent zadeklarował, że decyzje w sprawie wiz będą podejmowane w najbliższym czasie. Zaznaczył jednak, że pewna praca musi jeszcze zostać wykonana. Zapytany później o terminy, konkretyzował: "Jesteśmy coraz bliżej. Polska jest jednym z tych krajów, których chcemy w programie. Decyzje będziemy podejmować w ciągu 90 dni".
Prezydent Andrzej Duda stwierdził, że jest optymistą. "Myślę, że jest to pierwsza amerykańska administracja, która podeszła do tego problemu w sposób poważny i kompleksowy" – uznał, zaznaczając, że sprawa zostanie załatwiona do końca pierwszej kadencji prezydenta Trumpa. Czyli w praktyce do końca przyszłego roku.
Na ten temat zabrała głos też amerykańska ambasador w Warszawie Georgette Mosbacher. "Bieżący rok podatkowy kończy się 30 września i do tego czasu zamkniemy wszelkie rozliczenia, także wizowe. Odmowy przyznania amerykańskiej wizy muszą być na poziomie niższym niż 3 proc. Jesteśmy blisko tego poziomu, więc musimy nad tym jeszcze popracować. Ale powiem to z całą pewnością: jeśli nie uda się nam zrobić tego do 30 września, zrobimy to do roku 2020" – stwierdziła w miniony czwartek dyplomatka w jednym z wywiadów. Decyzja o zniesieniu wiz zależy od Kongresu.
Reklama
Rocznie z amerykańskich lotnisk, pomimo posiadania ważnej promesy, odsyłanych jest ok. 500 Polaków. A dokument jest sprawdzany jeszcze zanim dana osoba wsiądzie na pokład samolotu lecącego za Atlantyk. Czasami urzędnik weryfikujący kartotekę odradza wylot, jeśli dostrzeże jakieś uchybienia, jak np. przedłużenie bez zgody poprzedniego pobytu choćby o jeden dzień. Na amerykańskim lotnisku o losie przybysza zdecyduje oficer imigracyjny. Może go nie wpuścić na teren USA nie tylko wtedy, kiedy ustali, że ten złamał w przeszłości przepisy, ale też jeżeli w wywiadzie ustali, że jest duże prawdopodobieństwo, iż chce podjąć pracę na czarno. Choćby dlatego, że jest murarzem, a w kraju jego pochodzenia trwa w pełni sezon budowlany. Gdy dojdzie do takiej sytuacji, osoba niewpuszczona na terytorium Stanów Zjednoczonych jest odsyłana kolejnym samolotem do kraju ojczystego. Decyzja oficera imigracyjnego nie podlega negocjacjom.
Co ważne, po zniesieniu wiz przez Amerykanów i wejściu Polski do systemu Visa Waiver procedura imigracyjna na lotniskach nie zmieni się. Różnicą będzie jedynie to, że nie trzeba się będzie w kraju pochodzenia ubiegać o promesę wizową, która każdorazowo kosztuje ok. 160 dol. Reszta pozostanie po staremu.
Podróżny udający się do Ameryki będzie musiał najpóźniej na 72 godziny przed wylotem wypełnić formularz Electronic System for Travel Authorization (w skrócie ESTA, pol. Elektroniczny System Autoryzacji Podróży).
Ten wymóg rząd USA nakłada na wszystkich podróżujących w ramach umów o ruchu bezwizowym. Ważna ESTA także nie daje gwarancji na przekroczenie granic USA. Ostateczną decyzję o tym, czy zostaniemy wpuszczeni do Stanów Zjednoczonych, tak jak przy regularnym systemie wizowym, podejmuje oficer U.S. Customs and Border Protection Agency.
Za rejestrację w ESTA, który obowiązuje od 11 lat, trzeba zapłacić 14 dol. Było to krytykowane przez Unię Europejską, m.in. za to, że jest to forma haraczu, a dodatkowo jeszcze pobieranie pieniędzy za wciskanie reklam amerykańskich firm turystycznych.
W powszechnym odbiorze ludzi, szczególnie tych pokrzywdzonych odmową wydania promesy w konsulatach w Polsce lub zawróconych na amerykańskich lotniskach, przystąpienie Polski do Visa Waiver Program spowoduje, że granice otworzą się na oścież. To nie tak. Po akcesji do VWP osoby, które złamały wcześniej amerykańskie przepisy imigracyjne albo budzą inne wątpliwości władz, także mogą otrzymać automatyczną odmowę już w ramach wypełniania formularza w internetowym systemie ESTA. Na 100 proc. stanie się tak w przypadku osób, które mieszkają w USA nielegalnie, a za takie jest uważane przebywanie na terytorium Stanów Zjednoczonych po przekroczeniu ważności wizy – stwierdza wspomniany pośrednik. I mówi jasno, że osoba, która przebywa w Stanach Zjednoczonych nielegalnie i planuje wrócić do Polski w momencie zniesienia wiz, nie będzie potem mogła do Ameryki wrócić.
Ci, którzy dostaną decyzję odmowną, będą się mogli po jakimś czasie ubiegać o jej uchylenie, ale będzie się to odbywało na takich samych zasadach, jakie obowiązują dziś. Konieczna będzie wizyta w placówce konsularnej. Warto również pamiętać, że na tych, którzy mają na swym koncie np. wykroczenie drogowe na terenie USA i nie opłacili grzywny lub nie stawili się na rozprawie sądowej, może być wydany nakaz aresztowania i wówczas mogą pojawić się problemy przy ponownym wjeździe do USA. Zniesienie wiz w ramach opisywanej procedury nie zmieni sytuacji osób znajdujących się w USA, jeśli chodzi o możliwość naturalizacji. Ci, którzy wjadą na teren Stanów Zjednoczonych w ramach Visa Waiver Program, nie będą mogli starać się o zieloną kartę ze względu na wzięcie ślubu z obywatelem amerykańskim. Takie osoby będą musiały wrócić do kraju ojczystego i tam oczekiwać na przeprowadzenie procedury.
Są też mieszkający w USA Polacy, którzy narzekają na perspektywę zniesienia dotychczasowego systemu i zastąpienia go programem o ruchu bezwizowym. A to dlatego, że teraz przybywając na wizie turystycznej B1/B2, mogą zostać w Stanach 180 dni, a po przystąpieniu do Visa Waiver Program okres ten skróci się do 90 dni. – Bardzo mocno skomplikuje mi to życie. Mam w Grajewie sędziwą mamę, która spędzała u mnie cały okres jesienno-zimowy. Posiada ona dziesięcioletnią promesę wizową. W nowym systemie będzie mogła zostać u mnie tylko trzy miesiące – mówi nam przebywająca od prawie 30 lat w USA Marta z Bay Ridge na Brooklynie. Wcześniej pracowała w Nowym Jorku na czarno jako gosposia.
Czy wspomniana na początku obietnica Trumpa ma szansę na realizację w ciągu 90 dni? Choćby ze względów formalnych ‒ nie. Najwcześniej w lutym przyszłego roku mogłoby dojść do ewentualnego włączenia Polski do programu Visa Waiver. Według obecnych regulacji Polska ma do tego prawo, kiedy współczynnik odmów wydania wiz nieimigracyjnych – o czym mówiła Mosbacher – w poprzednim roku fiskalnym wyniesie mniej niż 3 proc. W tym jest to więc niemożliwe. Bo w roku fiskalnym 2018 proporcja odmów wyniosła 3,99. A federalny rok fiskalny kończy się 30 września. Oficjalne statystyki za 2018 r. zostały ogłoszone zimą. Dopiero po uzyskaniu danych będzie można podjąć jakiekolwiek decyzje.