Trump rozmawiał telefonicznie z Putinem i spotkał się z Orbanem w Białym Domu w tygodniach między wyborami na Ukrainie 21 kwietnia i inauguracją Wołodymyra Zełenskiego, nowego prezydenta tego kraju, 20 maja. Rozmowy te miały utwierdzić amerykańskiego przywódcę - utrzymującego, że władze w Kijowie próbowały mu przeszkodzić w kampanii wyborczej w 2016 roku - w przekonaniu, iż Ukraina jest skorumpowanym państwem.

Reklama

W rozmowie z Putinem 3 maja Trump – według źródła "Washington Post” - zapytał rosyjskiego przywódcę, co ten myśli o Zełenskim. Ten odpowiadając, że nie rozmawiał z nim jeszcze, opisał go jako powiązanego z oligarchami komedianta. W ocenie cytowanego przez waszyngtońską gazetę amerykańskiego urzędnika zaznajomionego ze sprawą Putin "zrobił to, co zawsze”, próbując wbić klin między USA i Ukrainę. Jednak nie ma dowodów na to, że Putin mówił w rozmowie o tym, że to Kijów ingerował w amerykański proces wyborczy sprzed czterech lat.

Według źródeł "Washington Post” ani Orban ani Putin "nie zachęcali konkretnie” Trumpa do postrzegania Ukrainy jako "potencjalnego źródła destrukcyjnych informacji o "kandydacie Demokratów Joe Bidenie”. Ich pogardliwe komentarze na temat Ukrainy miały jednak umocnić postrzeganie tego kraju przez Trumpa i „napędzały dysfunkcyjną dynamikę” w Białym Domu. Część jego personelu przekonywała swojego szefa, że polityczna i wojskowa pomoc dla nowego rządu w Kijowie jest konieczna.

Majowa wizyta Orbana w Waszyngtonie spowodowała „ostrą dyskusję w Białym Domu” – pisze „New York Times”. Spotkaniu z węgierskim premierem przeciwny był John Bolton, do września br. doradca ds. bezpieczeństwa narodowego prezydenta, oraz była dyrektor ds. Rosji i Europy Wschodniej w Radzie Bezpieczeństwa Narodowego (NSC) Fiona Hill. Żadne z nich nie pracuje już w Białym Domu. Frakcja ta została wymanewrowana przez pełniącego obecnie obowiązki szefa personelu administracji Trumpa Micka Mulvaneya. To on miał przekonać Trumpa do zawieszenia wartej blisko 400 mln USD amerykańskiej pomocy wojskowej dla Ukrainy. Jednocześnie zapiera się, że decyzja ta nie była powiązana ze sprawą Huntera Bidena.

W rozmowie telefonicznej z lipca prezydent USA miał wywierać na Zełenskiego naciski, aby ten szukał "haków" na syna byłego wiceprezydenta, Joe Bidena, najpoważniejszego obecnie rywala Trumpa w walce o Biały Dom w przyszłorocznych wyborach. Syn Bidena, Hunter, zasiadał w radzie nadzorczej jednej z ukraińskich spółek gazowych. Sprawa tej rozmowy jest w centrum dochodzenia komisji Izby Reprezentantów, które sprawdzają, czy są podstawy do postawienia prezydenta w stan oskarżenia (impeachmentu) i w konsekwencji odsunięcia go od władzy.

Wpływ jaki wywarli Putin i Orban na Trumpa opisał na zamkniętym dla mediów i publiczności posiedzeniu trzech komisji George P. Kent. W latach 2014-2015 był on głównym koordynatorem ds. walki z korupcją Departamentu Stanu, a obecnie jest zastępcą asystenta sekretarza stanu ds. Europy i Eurazji.

Reklama

Kent – jak podają amerykańskie media – stwierdził na posiedzeniu, że rozmowy Trumpa z Putinem i Orbanem były czynnikiem, który pomógł nastawić przywódcę USA negatywnie wobec Zełenskiego przed ich lipcową rozmową telefoniczną. Zastrzegł przy tym, że nie ma bezpośrednich informacji o treści konwersacji, a jego informacje o nich pochodzą jedynie od źródła.

Pierwsza telefoniczna rozmowa Trumpa z Zełenskim w ocenie Kenta była obiecująca. Miała dawać nadzieję na dobrą współpracę między Kijowem i Waszyngtonem w kwestiach odpierania rosyjskiej agresji i zwalczania korupcji na Ukrainie. Zgodnie z jego zeznaniami w kolejnych miesiącach stanowisko Trumpa wobec Ukrainy zaostrzało się. W końcu doprowadziło to m.in. do zawieszenia pomocy wojskowej dla Ukrainy i zwolnienia z Kijowa ówczesnej ambasador USA Marie Yovanovitch.