To spotkanie miało czytelną symbolikę - debatę w Berlinie o polityce wschodniej Republiki Federalnej pod patronatem jednego z najbardziej szanowanych tygodników kraju "Die Zeit" zorganizowano w Ambasadzie Rosji. Zaś Schroeder występował już nie tylko jako człowiek, który kierował największym krajem Unii w latach 1998 - 2005, ale także szef rady nadzorczej spółki budującej gazociąg pod Bałtykiem, której głównym udziałowcem jest związany z Kremlem Gazprom.

Reklama

Były szef rządu nie zawiódł swoich gospodarzy. "Należy ustanowić strategiczne partnerstwo z Rosją, bo dla Niemiec z powodów historycznych, politycznych i ekonomicznych kraj ten ma szczególne znaczenie" - mówił kanclerz. Jego zdaniem Władimir Putin to zaangażowany Europejczyk, a jego reformy zasługują na najwyższy szacunek. "Konkurentem Europy nie jest Rosja, lecz Ameryka i Azja. Warunkiem sukcesu Unii Europejskiej w globalnej konkurencji jest sojusz z Moskwą" - brnął dalej Schroeder.

Były kanclerz zaatakował także Polskę. Cztery lata temu Schroeder odegrał kluczową rolę dla przyjęcia naszego kraju do Unii Europejskiej. Wczoraj jednak oskarżył Warszawę o traktowanie Wspólnoty jako "zakładnika swojej nacjonalistycznej i antyrosyjskiej polityki". Zdaniem Schroedera, próbując zablokować budowę gazociągu pod Bałtykiem, polskie władze kierują się "egoistycznymi pobudkami", bo surowiec jest potrzebny całej Europie.

Niemiecki rząd, choć jest współtworzony przez kierowaną do niedawna przez Schroedera SPD, zdecydowanie odciął się od słów poprzednika Angeli Merkel. - To są poglądy z epoki zimnej wojny, gdy istniał blok komunistyczny. Republika Federalna prowadzi partnerską politykę wobec Polski, Rosji, Europy - zapewnił DZIENNIK rzecznik niemieckiej ambasady w Warszawie, John Reyels.

Sprawy inaczej widzą także w MSZ. "Nasze stosunki z Niemcami są dobre" - przekonuje DZIENNIK wiceminister Paweł Kowal. Przełom nastąpił po dojściu do władzy Angeli Merkel. Niemcy są naszym partnerem w budowaniu polityki wschodniej Unii Europejskiej, choć oczywiście pozostają pewne różnice, jak w sprawie bezpieczeństwa energetycznego - dodaje.

W swojej ocenie Polski Schröder nie jest jednak izolowany. Tak przynajmniej uważa Alexander Rahr, dyrektor programowy Niemieckiej Rady Polityki Zagranicznej (DGAP). "Były kanclerz mówi głośno to, co wielu z powodu politycznej poprawności nie chce powiedzie nawet cicho. Jednak w okresie przewodnictwa Niemiec w Unii Polska wywołała irytację wielu tutejszych polityków, choćby z powodu blokowania prac nad unijnym traktatem" - mówi DZIENNIKOWI Rahr.

Schroeder ma też osobiste powody, aby być szczególnie ciętym na nasz kraj. "Dochodzą do niego informacje, że Polska poprzez republiki bałtyckie stara się zablokować budowę gazociągu. Schroeder uważa z kolei, że jego historycznym dokonaniem jest zapewnienie bezpieczeństwa energetycznego Niemiec dzięki nowej inwestycji" - tłumaczy Rahr. "On ufa Rosjanom. Utrzymuje przyjacielskie stosunki z Putinem, adoptował dwójkę rosyjskich dzieci. W czasie swojej kadencji kanclerskiej próbował zbudować konkurencyjny do NATO system bezpieczeństwa dla Europy dzięki regularnym szczytom przywódców Niemiec, Rosji i Francji. Ta polityka jest dziś ostro krytykowana. Schroeder ma świadomość, że jego <historyczne dokonanie> legło w gruzach i jest wściekły. A jest człowiekiem bardzo upartym i nie chce przyznać się do porażki" - podsumowuje.