Niektórzy z Republikanów bagatelizują wyniki wyborów stanowych - zauważa "The Hill" - ale część utrzymuje, że nastał czas "na zmianę kursu".

Senator Lindsey Graham z niepokojem odnotowuje spadek poparcia dla Partii Republikańskiej w regionach podmiejskich. - To jest dynamika, której nie można ignorować - mówi, wzywając sztab Trumpa do analizy tego zjawiska. - Myślę, że bardziej chodzi o ton i styl niż o politykę - ocenia.

Reklama

Na konieczność zmiany prezydenckiej retoryki wskazuje też republikańska senator Lisa Murkowski. Jej zdaniem od partii odwróciły się szczególnie kobiety w regionach podmiejskich.

O "dzwonku ostrzegawczym", który jest potrzebny, by "znaleźć drogę powrotną do podmiejskich wyborców" mówi z kolei senator Shelley Moore Capito. Zastrzega przy tym, że nie uznaje rezultatów wyborów stanowych za "katastrofę wyborczą".

Zgoła inne nastroje panują w Partii Demokratycznej. Ugrupowanie to cieszy się głównie z przejęcia od Republikanów kontroli nad dwiema izbami lokalnego parlamentu w Wirginii i wygranej w wyścigu o fotel gubernatora Kentucky, tradycyjnie republikańskiego stanu.

Demokratyczny senator Tim Kaine nazywa głosowanie w Wirginii historycznym i podkreśla, że mieszkańcy tego stanu "wysłali wiadomość do USA w 2020 roku", odnosząc się do wyborów prezydenckich.

To jednak rezultaty z Kentucky uznawane są za największy sukces Demokratów. Urzędujący republikański gubernator Matt Bevin przegrał tu ok. 5 tysiącami głosów z Andym Beshearem. Kandydatowi Republikanów nie pomogło osobiste wsparcie Trumpa w ostatnim tygodniu kampanii. Bevin nie przyznał się jednak do porażki i chce sprawdzenia, czy nie doszło do wyborczych nieprawidłowości.

Demokratycznemu zwycięzcy udało się odbić dla swojej partii niektóre hrabstwa w Kentucky, w których w 2016 roku wygrał Trump. Swoją rywalkę Hillary Clinton pokonał wtedy w Kentucky różnicą ok. 30 punktów procentowych.

Reklama

Amerykańskie media oceniają wtorkowe wybory stanowe jako pierwszy ważny pomiar partyjnych preferencji przed rozpoczynającą się kampanią prezydencką. Ich wyniki potwierdzają znaczną społeczną polaryzację - miasta i ich najbliższe okolice w większości głosują na Demokratów, a prowincja na Republikanów.