Zgodnie z rezolucją prezydent miałby niezwłocznie zakończyć wszelkie operacje militarne wobec Iranu lub na jego terytorium, a nowe inicjować dopiero wtedy, gdy jego administracja otrzyma pisemną zgodę Kongresu. Zgoda taka nie byłaby konieczna tylko wtedy, gdyby doszło do czynnej napaści zbrojnej na Stany Zjednoczone.

Reklama

Za ograniczeniem prerogatyw prezydenta dotyczących działań militarnych głosowali głównie kongresmeni z Partii Demokratycznej, którzy zarzucają głowie państwa lekkomyślność w działaniach względem Teheranu, a także - trzech deputowanych republikańskich. Przeciwko zwiększaniu kontroli parlamentarnej wobec prezydenta byli wyłącznie Republikanie - podkreślają agencje informacyjne.

Agence France Presse wskazuje, że uchwała ma głównie wymiar symboliczny, ale jest "kłopotliwa dla Donalda Trumpa w momencie głębokiego kryzysu w relacjach amerykańsko-irańskich".

Aby przyjęta w czwartek uchwała stała się obowiązującym prawem, konieczne jest jej przegłosowanie w Senacie. Ponieważ dotyczy ona prerogatyw prezydenckich, prezydent nie uczestniczy w jej procedowaniu i jego podpis nie jest konieczny - przypomina Reuters. Gdyby Senat zagłosował za ograniczeniem kompetencji Trumpa, uchwała weszłaby natychmiast w życie.

Szanse, że zdominowany przez Republikanów Senat poprze uchwałę Izby Reprezentantów, są niewielkie. Republikanie mają w 100-osobowym Senacie USA 53 senatorów, którzy z reguły głosują zgodnie z linią partyjną.

W wydanym wcześniej oświadczeniu Biały Dom wskazał, że uchwała zakładająca współudział Kongresu w podejmowaniu decyzji wojskowych "jest nieprzemyślana", a jej "przyjęcie przez Kongres mogłoby podważyć zdolność Stanów Zjednoczonych do natychmiastowego wzięcia pod ochronę obywateli amerykańskich, którym Iran stara się zaszkodzić".

O tym, że Izba Reprezentantów zamierza głosować nad rezolucją, która przewiduje ograniczenie ewentualnych działań wojennych prezydenta USA Donalda Trumpa w odniesieniu do Iranu poinformowała w czwartek w liście do demokratycznych kongresmenów szefowa izby niższej Kongresu USA Nancy Pelosi.

Reklama

Jak wskazywała Pelosi, proponowane prawo "wzmacnia dawno ustanowiony obowiązek sprawowania nadzoru przez Kongres". Ma stanowić, że "jeśli Kongres nie podejmie żadnych dalszych działań, to działania wojenne administracji w odniesieniu do Iranu zostaną przerwane w ciągu 30 dni".

Kością niezgody między Białym Domem i kontrolowaną przez Demokratów Izbą Reprezentantów jest operacja sił USA w Bagdadzie, w której w ubiegłym tygodniu zabito szefa elitarnej jednostki sił irańskich Al-Kuds Kasema Sulejmaniego. Atak ten pogorszył i tak już napięte relacje między Waszyngtonem i Teheranem, a władze Iranu zapowiedziały odwet.

Demokraci podkreślają, że przed atakiem w Bagdadzie prezydent nie uzyskał parlamentarnej zgody na użycie sił zbrojnych, a operacja nie była konsultowana z Kongresem.

W oświadczeniu wydanym w sobotę Pelosi przekazała, że niejawny dokument na temat akcji, przesłany parlamentowi przez Biały Dom, "budził poważne i pilne pytania w kwestii terminu, sposobu i uzasadnienia decyzji administracji dotyczącej podjęcia działań wymierzonych przeciwko Iranowi". Utajnienie dokumentu nazwała "niespotykanym", a działania wojskowe podjęte przez prezydenta uznała za "prowokujące, eskalujące oraz nieproporcjonalne".

Z Demokratami nie zgadza się Trump, który twierdzi, że to on jako prezydent sprawuje kontrolę nad amerykańskimi siłami zbrojnymi. "Te posty medialne będą służyć jako notyfikacja Kongresu USA, że jeśli Iran zaatakuje jakiegokolwiek obywatela lub obiekt USA, to Stany Zjednoczone szybko i w pełni zaatakują w odpowiedzi, być może w nieproporcjonalny sposób. Taka informacja prawna nie jest wymagana, ale i tak zostaje podana!" - napisał w niedzielę na Twitterze.