Trump zawarł te oskarżenia w liście do demokratycznej przewodniczącej Izby Nancy Pelosi, opublikowanym kiedy kongresmeni zebrali się aby ustalić zasady debaty przed środowym głosowaniem.
Dotyczyć ono będzie dwóch tzw. artykułów - czyli zarzutów - pod adresem republikańskiego prezydenta: próby uzyskania pomocy obcego państwa (Ukrainy) w zdyskredytowaniu jego czołowego rywala do prezydentury w przyszłorocznych wyborach, Demokraty Joe Bidena oraz utrudnianie postępowania Kongresu zmierzającego do wyjaśnienia tej sprawy.
Jak informuje Reuter sześciostronnicowy list Trumpa do Pelosi zawiera w zasadzie jego znane stanowisko w sprawie impeachmentu, które określał wielokrotnie jako "pozbawione podstaw polowanie na czarownice". Jednak tym razem prezydent użył wyjątkowo ostrych sformułowań utrzymanych w oskarżycielskim tonie i momentami wręcz obraźliwych.
Według Reutera, Trump atakował osobiście Pelosi, demokratycznych deputowanych do Izby, jego rywala Joe Bidena, a nawet instytucje federalne, takie jak FBI. Prezydent oskarżył m. in. przewodniczącą Izby, że "z trudem ukrywa nienawiść" do jego osoby.
"Procedując wasz nieważny impeachment gwałcicie waszą przysięgę, waszą wierność Konstytucji i wypowiadacie otwartą wojnę amerykańskiej demokracji"- napisał Trump. "Patrzycie na demokrację jak na wroga !" - dodał.
Agencja Associated Press pisze, że w Izbie Reprezentantów Demokraci mają wystarczającą przewagę aby przegłosować wniosek o impeachment, nawet jeśli kilku Demokratów głosowałoby przeciwko. Do uchwalenia wniosku wystarczy zwykła większość głosów.
W Senacie, gdzie Republikanie mają większość w stosunku 53:45, musiałby się odbyć proces, podczas którego wydelegowani demokratyczni kongresmeni przedstawiliby zarzuty przeciwko prezydentowi i ich uzasadnienie. Aby przegłosować wniosek o impeachment potrzebna tam będzie kwalifikowana większość 2/3 głosów. Oznaczałoby to, że ok. 20 republikańskich senatorów musiałoby głosować za impeachmentem, co - jak zgodnie podkreślają obserwatorzy - wydaje się bardzo mało prawdopodobne.
Przywódca Republikanów w Senacie Mitch McConnell zasygnalizował już, że nie zezwoli na rozszerzenie podczas procesu postępowania dowodowego, które pozwoliłoby ustalić dodatkowe fakty przemawiąjące na niekorzyść prezydenta.