W raporcie dotyczącym 2006 roku liczbę zakażonych wirusem na całym świecie szacowano na 39,5 mln, w tym roku - już "tylko" na 33,2 mln. Najwięcej "ubyło" w Indiach, a także krajach Afryki - Nigerii, Mozambiku i Zimbabwe. Autorzy raportu z UNAIDS - agendy ONZ zajmującej się walką z pandemią - twierdzą, że to efekt przyjęcia nowej metodologii. "Te liczby też są zawyżone" - komentuje amerykański epidemiolog James Chin, były ekspert Światowej Organizacji Zdrowia. W swej książce Chin szacuje liczbę zarażonych HIV na ok. 25 mln osób. "W UNAIDS od lat zawyżano szacunki, żeby dostawać coraz więcej pieniędzy. Dla wielu ludzi cel uświęca środki, ale przychodzi taki dzień, że prawda wychodzi na jaw" - dodaje.
Pracownicy agendy odrzucają te oskarżenia. "Nasze szacunki nie są wzięte z sufitu, powstają we współpracy z poszczególnymi rządami i najlepszymi ekspertami na świecie" - mówi DZIENNIKOWI Anne Marie Hou, rzeczniczka UNAIDS. A Paul De Lay, odpowiedzialny za monitorowanie rozmiarów pandemii, nazywa oskarżenia China absurdem i wskazuje, że budżet agendy planowany obecnie na 2010 r. w świetle poprawionych danych skurczy się "jedynie" o 2 mld dol. - z 40 do 38.
James Chin uważa tymczasem, że zawyżanie statystyk trwało przynajmniej od 1997 roku, kiedy nastąpił szczyt pandemii. Od tego czasu liczba nowych nosicieli HIV każdego roku malała, ale urzędnicy mieli celowo trwać przy starej, niedokładnej metodologii liczenia zakażeń i nadal odnotowywali wzrost. Działo się tak dlatego, że swoje szacunki opierali na statystykach badań krwi w szpitalach, co prowadziło do zawyżania raportów z krajów Trzeciego Świata. Placówki medyczne są tam bowiem ulokowane niemal wyłącznie w dużych miastach, gdzie liczba zakażeń jest najwyższa. Teraz Peter Ghys, główny epidemiolog UNAIDS, przyznaje, że ta metoda pochodzi jeszcze z lat 90. i jest przestarzała.
Obecnie podstawą dla nowych statystyk są ankiety oraz próbki krwi zbierane losowo zarówno w miastach, jak i na wsi w wielu krajach. W Indiach po przeprowadzeniu takich badań w tym roku zmniejszono szacunkową liczbę zakażonych o ponad połowę - z 5,7 do 2,5 mln. W ten sposób kraj stracił pierwsze miejsce w smutnym rankingu, na czele którego plasuje się teraz RPA. Nosicielem HIV jest tam aż co dziesiąty obywatel - łącznie 5,5 mln osób.
Zarzuty Jamesa China i gruba poprawka w oenzetowskich statystykach z pewnością zaktywizują przeciwników "przemysłu AIDS", którzy od lat powtarzają, że psychoza strachu przed wirusem HIV jest celowo nakręcana przez naukowców i biznesmenów z koncernów farmaceutycznych żerujących na publicznych funduszach i darowiznach od fundacji. Do zagorzałych zwolenników tego poglądu zalicza się m.in. prezydent RPA. Thabo Mbeki, dopóki za radą współpracowników nie przestał się często i głośno wypowiadać na temat AIDS, oskarżał zachodnie firmy medyczne o wmawianie Afrykańczykom tej choroby, by zarabiać na sprzedaży leków.
Jednak trudno zaprzeczyć, że to właśnie lekarstwa, które są w stanie spowolnić wyniszczenie organizmu wywołane wciąż nieuleczalnym AIDS, wydłużyły średnią długość życia nosiciela HIV z 9 do 11 lat. Eksperci zaangażowani w walkę z pandemią cieszą się także, że w tym roku po raz pierwszy od odkrycia wirusa 26 lat temu spadła liczba jego śmiertelnych ofiar. Podkreślają jednak, że HIV nadal pozostaje ogromnym wyzwaniem dla świata. Każdego dnia wirusem zaraża się kolejne 6800 osób, a 5700 - umiera na AIDS.