"Władze Moskwy nie dopuszczą do przeprowadzenia marszu mniejszości seksualnych zaplanowanego na 1 i 2 maja" - powiedział rzecznik ratusza Siergiej Coj. Ta decyzja nikogo nie zaskoczyła, bo zakazy Parady Równości to już tradycja. Ale moskiewscy geje i lesbijki zapowiadają opór.

Reklama

"Będziemy składać nowe wnioski - po pięć na każdy dzień maja" - mówi DZIENNIKOWI jeden z organizatorów Nikołaj Aleksiejew. Z całą pewnością i na te parady nie będzie zgody, bo jak powiedział kiedyś Łużkow, dojść może do nich tylko "po jego trupie".

"Wykorzystamy wszystkie odmowy jako dowód na to, że nie chodzi o brak miejsca czy względy bezpieczeństwa, ale o złą wolę władz" - zapowiada Aleksiejew. "Ratusz blokuje naszą inicjatywę, bo Łużkow nas nienawidzi" - dodaje. Moskiewski burmistrz słynie z niechęci do seksualnych mniejszości i dosadnych wypowiedzi na ich temat. "Są wysłannikami diabła, śmiertelną moralną trucizną" - powiedział kiedyś.

Homoseksualni działacze po raz kolejny wyjdą więc na ulicę nielegalnie. Decydując się na to, wiedzą, że czekają ich ostre przejścia z OMON, nacjonalistami i religijnymi radykałami, którzy nie patyczkują się z nimi, bo działają z cichego przyzwolenia władz. Ten sam scenariusz powtarza się co roku.

Reklama

"Będziemy działać równie zdecydowanie i bezkompromisowo jak w poprzednich latach" - ostrzegł Coj. I wyjaśnił, że tak naprawdę władze robią to w interesie homoseksualistów, bo "wiele organizacji religijnych i innych zagroziło użyciem fizycznej przemocy, jeśli dojdzie do parady". "Może dojść do przelewu krwi, a to nikomu nie jest potrzebne" - powiedział z troską.

Nawet jeśli nielegalna parada się odbędzie, nie ma się co spodziewać tłumów - w ubiegłych latach pojawiało się na niej co najwyżej kilkaset osób. Problemy mniejszości seksualnych nie spotykają się z większym zainteresowaniem, bo Rosjanie z zasady są im niechętni. "Nie ma u nas publicznej debaty na ten temat. Dla władz to wygodne, gdyż mogą nas wykorzystywać do straszenia i mobilizowania społeczeństwa. Kiedyś byli Żydzi, dzisiaj są geje" - podsumowuje Aleksiejew.