Gdyby nie zamach stanu w 1973 roku, Allende doprowadziłby do tego, że Chile byłoby krajem całkowicie podporządkowanym ZSRR. Allende nie chciał iść drogą kubańskiego przywódcy Fidela Castro, który nie godził się na dyktat Moskwy. Prezydent Chile chciał, by jego kraj był tak naprawdę republiką ZSRR w Ameryce.

Świadczą o tym dokumenty, które zachowały się w archiwum Mitrochina. Choć Allende został prezydentem dopiero w 1970 roku, donosił KGB od końca lat 50. Nie robił tego tylko z pobudek ideologicznych. Za bycie radzieckim agentem brał pieniądze.

"Miał wyrażać chęć współpracy na zasadach poufnych i zapewnić wszelką potrzebną pomoc, ponieważ uważał się za przyjaciela Związku Radzieckiego. Chętnie dzielił się informacjami politycznymi" - czytamy w tygodniku.

Jego oficerem prowadzącym był Światosław Fiedorowicz Kuzniecow (ps. Leonid). Kontakty zmieniły się w stałą współpracę w 1961 r., kiedy w Chile zaczęła działać sowiecka misja handlowa, w której zainstalowało się KGB - pisze "Wprost".

KGB pomogło mu wygrać wybory w 1970 roku. "Wprost" pisze, że do stolicy Chile Moskwa wysłała Kuzniecowa, który miał koordynować tajne operacje KGB wspierające Allende. Na wsparcie lewicy przeznaczono w sumie ponad 500 tys. dolarów. Spore kwoty dostawał sam Allende jako "czynnik wiążący".

Bliskie kontakty z Sowietami utrzymywali też najbliżsi prezydenta: żona Hortensja i córka Beatriz. Ta ostatnia została żoną jednego z oficerów kubańskiego wywiadu, którymi otoczył się prezydent. Córka i żona Allende wypoczywały w sowieckim sanatorium Barwicha pod Moskwą, a także zwracały się do rezydentury KGB "z rozmaitymi prośbami" - pisze "Wprost".









Reklama