Liczący ponad 4 tys. stron projekt ustawy to efekt rozmów między Senatem i Izbą Reprezentantów. Jak donosi Reuters, w tekście znajdują się m.in. zapisy wyrażające poparcie dla utrzymania obecności wojskowej USA w Niemczech i ogranicza możliwość redukcji liczebności stacjonujących tam żołnierzy poniżej 34,5 tys. bez wykonania formalnej oceny skutków takiego działania.

Reklama

Może to zablokować plan wycofania około 12 tys. z 36 tys. stacjonujących w Niemczech żołnierzy USA. Plan ten był powodem napięć między Waszyngtonem a Berlinem oraz w ramach NATO.

Jak powiedział Michał Baranowski, dyrektor warszawskiego biura amerykańskiego think tanku German Marshall Fund, może to mieć wpływ na plany wysłania dodatkowej liczby żołnierzy USA do Polski, co w październiku zapowiadał były już szef Pentagonu Mark Esper.

W teorii nie musi się to przekładać na kwestię umowy o współpracy obronnej Polski i USA, ale w praktyce może się okazać, że będziemy mieć poślizg w wysłaniu dodatkowych wojsk do Polski - uważa Baranowski. Jak dodaje, obie partie w Kongresie są przeciwne wycofaniu żołnierzy USA z Niemiec.

Podobne zapisy dotyczą wycofania części amerykańskich wojsk z Afganistanu. W listopadzie resort obrony USA zapowiadał, że w styczniu do kraju powróci ok. 2 tys. spośród 4,5 tys. żołnierzy wciąż stacjonujących w kraju.

Tekst NDAA zawiera również rozszerzenie sankcji przeciwko gazociągowi Nord Stream 2. Według ustawy, sankcjami mogą zostać objęte podmioty również pośrednio zaangażowane w projekt, jak np. jego ubezpieczyciele, czy instytucje dokonujące inspekcji i certyfikacji gazociągu. Jednocześnie ustawa umożliwia zwolnienie podmiotów z sankcji, jeżeli będzie to leżało w interesie narodowym USA. Takie same przepisy dotyczą również gazociągu Turkstream, łączącego Rosję i Turcję.

Reklama

Ustawa mówi również o nałożeniu sankcji na Turcję w związku z jej zakupem rosyjskich rakietowych systemów obrony powietrznej S-400.

Ustawa o budżecie obronnym, w tym roku opiewająca na ok. 740 miliardów dolarów, negocjowana jest tradycyjnie co roku przez Republikanów i Demokratów, a następnie popierana w Kongresie przez parlamentarzystów obu partii. Gdyby prezydent USA Donald Trump ją zawetował, to potrzeba większości dwóch trzecich w każdej z izb, by ustawa weszła w życie.