Wojnę z Tigrajem prowadzi premier Etiopii Abyj Ahmed Ali, który rok wcześniej za zakończenie wieloletniego konfliktu z sąsiednią Erytreą został nagrodzony Pokojową Nagrodą Nobla. Teraz Erytrejczycy pomagają mu w tłumieniu buntu.
Zamieszkany przez 7 mln ludzi Tigraj graniczy z Erytreą, a jego mieszkańcy w większości posługują się językiem tigrinia, który w Erytrei ma status urzędowego. Dlatego w regionie znaleźli schronienie liczni uciekinierzy z rządzonej totalitarnie Erytrei, zarówno opozycjoniści, jak i zwykli mężczyźni zagrożeni wieloletnią służbą wojskową. Teraz władze w Asmarze wysłały własny korpus interwencyjny do Tigraju, by odnaleźć emigrantów i zarazem umocnić relacje z Addis Abebą.
We wtorek amerykański Departament Stanu napisał o "wiarygodnych raportach o grabieżach, przemocy seksualnej, atakach na obozy dla uchodźców i innych przypadkach łamania praw człowieka”. "Są też dowody, że erytrejscy żołnierze zmuszają uchodźców do powrotu z Tigraju do Erytrei” – oświadczył przedstawiciel amerykańskiej dyplomacji, wzywając władze w Asmarze do wycofania się z sąsiedniego kraju. – Jeśli tego nie zrobią, powinny nas ochronić siły ONZ – mówił były minister obrony Etiopii, Tigrajczyk Syjie Abreha. AP cytuje też świadków mówiących o erytrejskich
Reklama