Przydacz w porannej rozmowie w TVN24 potwierdził w ten sposób wtorkową informację PAP w tej sprawie. Z informacji PAP wynikało, że białoruski dziennikarz i dysydent nie ubiegał się o azyl w Polsce; wnosił o udzielenie mu ochrony międzynarodowej, ale postępowanie w tej sprawie umorzono rok temu, jeszcze przed wyborami prezydenckimi na Białorusi.

Reklama

Nie ma wniosku o azyl w Ministerstwie Spraw Zagranicznych

Pratasiewicz, białoruski aktywista i były redaktor opozycyjnego kanału NEXTA, został zatrzymany przez białoruskie władze w niedzielę na lotnisku w Mińsku. Stało się to po tym, gdy samolot Ryanair relacji Ateny-Wilno, którym leciał, został zmuszony do lądowania w stolicy Białorusi po nieprawdziwej informacji o ładunku wybuchowym na pokładzie.

Przydacz wcześniej - w poniedziałek w Polsat News - mówił, że Pratasiewicz nie posiadał azylu w Polsce, ale gdy tu przebywał, był pod ochroną polskich służb, a gdy wyjechał do Wilna, stał się przedmiotem ochrony służb litewskich.

W środę w TVN24 wiceszef MSZ powiedział, że Pratasiewicz w Polsce "wystąpił o ochronę międzynarodową - zajmował się tą sprawą Urząd do Spraw Cudzoziemców". Zaznaczył, że "urząd nie odmówił mu tej ochrony - nie wydał negatywnej decyzji, tylko postępowanie zostało umorzone wskutek faktu, że pan Pratasiewicz przestał zabiegać o ten status".

Złożył wniosek i przestał pojawiać się na posiedzeniach, które są obowiązkowe zgodnie z polskim prawem. Następnie wyjechał na Litwę, w związku z czym wniosek stał się bezprzedmiotowy - wyjaśnił Przydacz. Tam Pratasiewicz stał się przedmiotem ochrony państwa litewskiego, w momencie, kiedy wyjechał z Polski - dodał.

Reklama

Według wiceministra wniosek nie leżał w urzędzie, by procedowany 2-3 miesiące, wysyłane były wezwania - podał, zaznaczając, że szczegóły zna Urząd ds. Cudzoziemców. To jest wiedza, którą ja posiadłem w ostatnim czasie, wyjaśniając tę sprawę. Gdyby to była sprawa azylu, to my jako MSZ mielibyśmy pełną wiedzę. Nie ma absolutnie wniosku o azyl w Ministerstwie Spraw Zagranicznych - zapewnił.

Według niego osoby takie jak Pratasiewicz mają szansę na azyl w Polsce i wiele takich osób ten azyl otrzymało. "Wielu, wielu opozycjonistów, którzy wyjechali z Białorusi, dostało ochronę międzynarodową, bądź też dostało azyl" - zapewnił. Pytany o to, czy było ich 10, 100 czy tysiąc powiedział, że o szczegóły trzeba pytać Urząd do Spraw Cudzoziemców, ale sądzi, że jest co najmniej kilkadziesiąt osób, które dostały ochronę międzynarodową w sensie prawnym.

Co do wsparcia środowisk białoruskich w Polsce, to są to setki osób. To jest Dom Białoruski w Polsce - podkreślił.

Dopytywany czy taki status Pratasiewicza w Polsce - ochrona międzynarodowa zmieniłoby coś w jego obecnej sytuacji, powiedział, że z punktu widzenia państwa białoruskiego jest to obywatel białoruski.

Nie ma to dla Alaksandra Łukaszenki znaczenia, jaki ma on status w innym państwie. Tak naprawdę - mówiąc zupełnie brutalnie - Łukaszenka nie robi sobie nic z tego typu instytucji prawnych, jaką jest ochrona międzynarodowa, czy azyl - ocenił Przydacz.

Według niego, dlatego dyskusja o możliwym statusie Pratasiewicza w Polsce nie jest zasadna w sensie prawnym, ponieważ w sensie prawnym - jak wskazał - my z białoruskim reżimem nie mamy o czym dyskutować.

To nie jest tak, że my możemy zaskarżyć i w wyniku wyroku jakiegoś sądu Alaksandr Łukaszenka ustąpi. Tu tylko pozostają narzędzia polityczne, ekonomiczne i dyplomatyczne, i z tych Polska dyplomacja korzysta - mówił Przydacz w TVN24.

Polska ma szansę pomóc Pratasiewiczowi?

Pytany czy mamy szansę jakoś pomóc Pratasiewiczowi przyznał, że sytuacja jest bardzo trudna. To co możemy robić, to robimy - wpływamy na rzeczywistość na Białorusi, poprzez zaprzęgniecie też całego aparatu europejskiego - mówił.

Przypomniał konkluzje ostatniej Rady Europejskiej i sankcje indywidualne na przedsiębiorców wspierających reżim. Wezwanie do sankcji sektorowych, targetowanych, ekonomicznych to coś, czego do tej pory nie było w relacjach z Białorusią - dodał.

Ocenił, że to wynik dobrze wynegocjowanych konkluzji przez premiera Mateusza Morawieckiego. "27 państw UE w końcu zastosowało twarde regulacje wobec Białorusi - zamknęło europejskie niebo, zamknęło także białoruskie niebo dla europejskich przewoźników. Do tej pory tego nie było" - zaznaczył.

Przydacz pytany, czy Pratasiewicz miał ochronę polskich służb odparł, że każda osoba, której ze względów politycznych grozą jakieś sankcje, czy mamy podejrzenie, że może być przedmiotem represji, czy zastraszania także w Polsce, podlega ochronie państwa polskiego.

Dopóki pan Pratasiewicz był pod ochroną państwa polskiego, nic mu się nie działo i inni opozycjoniści - dzięki Bogu - także dzięki zapobiegliwości polskich służb, są póki co bezpieczni. My dokładamy wszelkich starań, żeby oni byli rzeczywiście bezpieczni, żeby nic im się nie stało - powiedział wiceszef polskiego MSZ.

W jego ocenie to nie jest moment, żeby dyskutować, czy podróż Pratasiewicza do Grecji była potrzebna, czy nie. "Łukaszenka dokonał porwania cywilnego samolotu i to powinno się spotkać z twardą odpowiedzią i spotkało się z twardą odpowiedzią Polski i Unii Europejskiej" - podkreślił w środowym wywiadzie.