USA, ale też inne kraje, których żołnierze byli obecni w Afganistanie, przecenili morale afgańskich sił rządowych i policji. Zainwestowano ogromne pieniądze w ich szkolenie i wyposażenie, ale nie wszystko da się osiągnąć przy pomocy pieniędzy - mówi szef niemieckiego wywiadu z lat 1998-2005. Nie da się na przykład kupić lojalności wobec rządu, który przez wszystkich - ludność, wojsko i policję - był uważany za siedlisko korupcji i marionetkę NATO. Nikt nie chciał o niego walczyć i ryzykować życie. Stąd taka, a nie inna sytuacja po wycofaniu się Amerykanów - podkreśla Hanning.
Jego zdaniem łatwość, z jaką talibowie podporządkowali sobie cały kraj pokazuje tylko, że władza prezydenta Afganistanu, Aszrafa Ghaniego, który uciekł za granicę, była jedynie fasadowa.
Afganistan czeka wojna domowa?
Pytany, czy Afganistanowi grozi teraz wojna domowa, jak po wycofaniu się sowietów w roku 1989, Hanning wykazuje ostrożny optymizm. Mam nadzieję, że wszyscy - w tym talibowie - wyciągnęli wnioski z tamtego doświadczenia. Przynajmniej na razie, talibowie starają się działać w sposób umiarkowany. W rezultacie nie ma walk z Uzbekami i Tadżykami na północy. Kabul został wzięty niemal bez wystrzału. +Przejęcie władzy+ odbywa się w relatywnie spokojny sposób. Jesteśmy świadkami tylko sporadycznych walk - wylicza.
Pozwala to mieć nadzieję, ze kierownictwu talibów uda się zaprowadzić porządek i uniknąć powtórki wojny domowej wszystkich przeciwko wszystkim. Jeśli dotrzymają obietnic i powstrzymają się od masakr i odwetu, to może im się to udać. Źródłem potencjalnych problemów jest oczywiście to, że talibowie nie są ruchem jednorodnym: poszczególne jego odłamy mają różne pomysły na to jak ma wyglądać najbliższa przyszłość. Na obecne kierownictwo bojowników duży wpływ wywiera Pakistan, który nie jest zainteresowany, żeby mieć w swoim sąsiedztwie reżim jak przed 2001 rokiem - zwraca uwagę August Hanning.
Jednocześnie zastrzega, że kryzys migracyjny, jako konsekwencja przejęcia władzy przez talibów, to realne zagrożenie.Oczywiście jego skala zależy od konkretnych działań nowych władców kraju. Ale na pierwszy rzut oka wydaje się, że właśnie tworzy się fala uchodźców. Większość Afgańczyków, którzy uciekną z kraju pozostanie w sąsiednich państwach - Pakistanie i Iranie, ale część - poprzez Turcję - uda się w stronę Europy. Stoimy zatem przed zagrożeniem falą migracyjną" - konkluduje były szef BND.