Pierre Lellouche, z którym wywiad zamieszcza poniedziałkowy numer dziennika „Le Figaro”, to znany politolog, b. sekretarz stanu w MSZ i niegdyś specjalny wysłannik prezydenta Francji do Afganistanu i Pakistanu. Jak twierdzi, "sytuacja zmusza do całkowitej zmiany strategicznych priorytetów i polityki zagranicznej, jak i do szybkiej odbudowy zbrojeń obronnych, by można było stanąć naprzeciw zagrożeniom mogącego nadejść w każdej chwili wybuchu".
Polityk krytykuje politykę amerykańską i jak to nazywa, "kłamstwa Joe Biden"” oraz stwierdza, że przebieg interwencji w Afganistanie definitywnie położył krzyżyk na amerykańskich mrzonkach o „budowaniu państwa” przy pomocy siły, importowanych idei i wykonawców.
Francuski polityk krytykuje Bidena
Francuz zarzuca prezydentowi USA, że kłamał, mówiąc w przemówieniu telewizyjnym, że "naszą misją w Afganistanie nigdy nie była budowa państwa, nigdy nie miała ona zaprowadzić tam demokracji…”. Lellouche przypomina hasła o wyzwoleniu kobiet, o rozwoju edukacji i struktur zarządzania, „które sprzedawano zachodniej opinii przez 20 lat tej sterylnej wojny”.
Budowa państwa mającego "zastąpić arbitralność prawem i sprawiedliwością" to jeszcze XIX wieczna idea demokratycznej Ameryki. Zrealizować się ją udało dopiero po II wojnie światowej w Niemczech i Japonii, dzięki całkowitemu rozbiciu poprzednich władz tych krajów – tłumaczy polityk, podkreślając, że choć były to wypadki niemożliwe do powtórzenia, amerykańscy neokonserwatyści uznali, że da się to zrobić, narzucając demokrację na Bliskim i Środkowym Wsch.
Po czym daje przykłady europejskich usiłowań "budowania państwa” w Bośni i Kosowie. Ta pierwsza jest, jak ją określa "prawdziwym fałszywym państwem, z trzema, będącymi w nieprzerwanej walce, minipaństwami, zasypywanym poważnymi środkami europejskimi. „Kosowo, znane z przekupstwa i zgeneralizowanych przemytów, i nielegalnego handlu, to jeszcze gorzej" – opisuje Lellouche.
Złudzeniem jest próba utworzenia z zewnątrz elit politycznych, parlamentów, jak i innych struktur wykoncypowanych w Europie albo w USA i przekonanie, że po to by demokracja działała, starczy zorganizowanie wyborów – dowodzi były francuski sekretarz stanu.