Brytyjski dziennik "The Guardian" pisze, że Merkel była mistrzynią polityki konsensusu. "Wśród odradzającego się nacjonalizmu i intensywnej polaryzacji politycznej na Zachodzie, najdłużej urzędujący i najbardziej wpływowy przywódca europejski XXI wieku był ważnym orędownikiem polityki opartej na konsensusie i zasadach na arenie światowej. W Europie jej umiejętności budowania konsensusu były zazwyczaj ogromnym atutem, zwłaszcza w zapewnieniu solidarności fiskalnej wśród państw członkowskich Unii Europejskiej podczas pandemii koronawirusa".

Reklama

Kanclerz nie tylko Niemiec, ale i Europy?

Jednak według "Guardiana" "surowe środki oszczędnościowe narzucone państwom Europy Południowej w czasie europejskiego kryzysu zadłużenia na początku 2010 roku - na które nalegała Merkel i jej ówczesny minister finansów Wolfgang Schaeuble - były głęboko chybione i antydemokratyczne".

Hiszpańska gazeta "La Vanguardia" podkreśla, że "wraz z odejściem Merkel wiele rzeczy w Niemczech może się zmienić. Dyskretna, poważna, pragmatyczna i o luterańskiej moralności, objęła rodzaj hiper-przywództwa w kraju i w Europie, którego być może nigdy nie chciała, ale które umiała wypełnić. Kierowała się równowagą sił, tworzyła koalicje, unikała polaryzacji i prowadziła politykę centrową. Niezależnie od tego, czy wygra Armin Laschet czy Olaf Scholz, Niemcy będą musieli nauczyć się żyć bez niej. Dotyczy to również w pewnym stopniu Europy. Dla wielu Merkel była nie tylko kanclerzem Niemiec, ale i kanclerzem Europy",

Szwedzki "Dagens Nyheter" jest zdania, że "świat będzie tęsknił za Merkel", która "przebyła niezwykłą drogę z dawnej NRD, by stać się najpotężniejszą kobietą na Ziemi i jednym z najbardziej zaufanych polityków na świecie. W czasie, gdy była kanclerzem, Niemcy wyglądały tak stabilnie, były kotwicą w niepewnym świecie, miały niskie bezrobocie i niepokonaną maszynę eksportową. I nadal cieszy się popularnością, a jej wskaźniki poparcia znacznie przewyższają te, które ma jakikolwiek z jej potencjalnych następców. Jednak zdaniem dziennika "jest też dwoistość w jej karierze, odwrotność siły, niezdecydowanie w trudnych decyzjach, skłonność do reagowania, a nie rządzenia. Bilans ma wiele plusów, ale i minusów".

Reklama

Merkel paradoksalnie pomogła skrajnej prawicy?

Francuski dziennik "Liberation" zauważa, że Merkel jest "tak bardzo wpisana w niemiecki krajobraz, że trudno sobie wyobrazić kraj bez niej, tak jak sieć autostrad i góry Wetterstein nie mogą tak po prostu nagle zniknąć. Można podejrzewać, że jej następca ulegnie pokusie przyjęcia jej sposobu rządzenia - unikania zmian, reagowania na kryzysy po ich wybuchu, solidarności w każdym wyzwaniu, łagodnego traktowania wielkiego biznesu, niezależnie od tego, czy zanieczyszcza on środowisko, czy nie. Nie jest jednak pewne, czy takie podejście sprawdzi się ponownie. Kraj pozostaje w tyle we wszystkich ważnych kwestiach - cyfryzacji, klimatu, transportu publicznego, transformacji energetycznej".

Holenderska gazeta "De Telegraaf" wyraża pogląd, że polityka Merkel wobec uchodźców pomogła skrajnie prawicowej partii AfD. Merkel "tylko dwa razy odeszła od swojej metody długiego i intensywnego myślenia przed podjęciem problemu". Pierwszy raz w 2011 r., "gdy po awarii reaktora w Fukushimie nagle odłączyła niemieckie elektrownie atomowe, utrudniając jednocześnie realizację celów klimatycznych i uzależniając swój kraj od rosyjskiego gazu". Drugi raz było to "podczas kryzysu uchodźczego, kiedy to - bez angażowania partnerów europejskich - otworzyła granice dla migrantów i uchodźców". Zdaniem Holendrów "było to na rękę skrajnie prawicowym partiom, takim jak AfD. (...) Za 50 lat Merkel raczej nie znajdzie się na liście wielkich niemieckich przywódców".

Angela Merkel przez 16 lat była kanclerzem Niemiec. W zaplanowanych na najbliższą niedzielę wyborach już nie startuje, tym samym kończy się czas jej rządów, nazwany przez media "erą Merkel".