Rodzice z czwórką dzieci w wieku od jednego do siedmiu lat twierdzą, że zostali oszukani przez unijnych urzędników - po złożeniu wniosku azylowego zostali zmuszeni do wejścia na pokład samolotu deportacyjnego i zabrani do Turcji, choć informowano ich, że udają się do greckiej stolicy.

Reklama

Frontex naruszył prawa człowieka?

"Zostawcie kolację, weźcie swoje rzeczy, noc spędzicie na posterunku policji, a rano polecicie do Aten" – miał pięć lat temu usłyszeć od urzędników ojciec syryjskiej rodziny.

"Frontex obsługiwał lot. Deportacja stanowiła naruszenie praw (poszkodowanych)" – przekazała holenderska kancelaria prawna Prakken d’Oliveira, specjalizująca się w sprawach dotyczących praw człowieka i reprezentująca syryjskich uchodźców. Traktowanie najmłodszych członków rodziny stanowiło pogwałcenie praw dziecka, zawartych m.in. w art. 24 Karty Praw Podstawowych Unii Europejskiej - zauważyli prawnicy.

Adwokat Lisa-Marie Komp powiedziała, że "Frontex przyznał, że doszło do naruszenia praw człowieka i potwierdził, że uchodźcy nigdy nie mieli szans na rozpatrzenie ich wniosku o azyl". Dodała, że sprawą fundamentalną jest pierwsza w historii możliwość zawyrokowania TSUE w sprawie pociągnięcia do odpowiedzialności Europejskiej Agencji Straży Granicznej i Przybrzeżnej.

Winne władze Grecji?

Reklama

Frontex winnych incydentu upatruje w "krajowych władzach" Grecji i zaznacza, że rolą agencji było jedynie "zapewnienie środka transportu, eskorty, wykwalifikowanych tłumaczy i personelu medycznego".

Obecnie rodzina z kurdyjskiego miasta Ajn al-Arab w Syrii mieszka w północnym Iraku. Nie wraca do ojczyzny, obawiając się po ewentualnym powrocie do domu prześladowań w rozdartym wojną kraju.