Zgodnie z rosyjskim prawem duże demonstracje wymagają złożenia wniosku o zezwolenie nie później niż 10 dni przed wydarzeniem (nie wcześniej niż 15 dni przed). Na tych, którzy protestują bez pozwolenia, mogą zostać nałożone wysokie grzywny, a w niektórych przypadkach nawet kary więzienia.
Pojedyncze osoby mogą wychodzić na tzw. jednoosobowe pikiety, ale zdarza się, że również są zatrzymywani.
Policja w 48 miastach Rosji zatrzymała w czwartek ponad tysiąc osób na akcjach protestu przeciwko wojnie z Ukrainą.
Możliwe są jednoosobowe pikiety, ale takie, powiedziałbym, niemasowe. Wydarzenia z udziałem określonej liczby osób nie są po prostu zezwolone przez prawo. I dlatego podjęto wobec tych osób pewne środki – zaznaczył Pieskow.
Rzecznik przyznał, że są Rosjanie, którzy sprzeciwiają się temu, co Kreml określa jako "specjalną operację" i że rząd musi "lepiej wyjaśnić (swoje motywy-PAP) tym obywatelom".
Więcej Rosjan opowiada się za inwazją
Zasugerował też, że więcej Rosjan opowiada się za inwazją niż przeciwko niej.
Prezydent wysłuchuje opinii wszystkich i rozumie proporcje tych, którzy mają inny punkt widzenia i tych, którzy popierają niezbędne operacje tego typu – powiedział Pieskow.
Ponad połowa z zatrzymanych protestowała w Moskwie, gdzie policja przez głośniki wzywała ich do rozejścia się. W Petersburgu zatrzymano około 240 osób. Po kilkadziesiąt osób zatrzymano w Krasnodarze na południu Rosji, Jekaterynburgu na Uralu i w Saratowie. Protesty odbyły się też m.in. w miastach Syberii, a także w Kaliningradzie i Murmańsku.
Prokuratura i MSW zagroziły odpowiedzialnością, w tym karną, uczestnikom akcji antywojennych, nazywając je "odbywającymi się bez zezwolenia".