Na pytanie, czy mogła zrobić więcej lub zrobić coś inaczej, aby zapobiec wojnie, Merkel odpowiedziała: Nie obwiniam się. Stwierdziła jednak również, że "nie udało nam się stworzyć architektury bezpieczeństwa, która mogłaby zapobiec tej sytuacji".

Reklama

Obrona porozumień mińskich

Jednocześnie była kanclerz broniła tych aspektów swojej polityki, które są obecnie oceniane krytycznie, np. porozumień mińskich w sprawie konfliktu w Donbasie - relacjonuje portal tygodnika "Spiegel".

Czy można było zrobić więcej, aby zapobiec takiej tragedii? Myślę, że ta sytuacja już teraz jest wielką tragedią, a czy można było temu zapobiec? (...) Oczywiście, że zadaję sobie te pytania - powiedziała Merkel.

Upadek ZSRR jako katastrofa i szczęście

Zapewniła, że przez cały okres swojego urzędowania zajmowała się konsekwencjami rozpadu Związku Radzieckiego. W 2007 roku, podczas wizyty w Soczi, prezydent Rosji Władimir Putin powiedział, że upadek ZSRR był największą katastrofą XX wieku. Ona z kolei odpowiedziała, że było to dla niej największym szczęściem, ponieważ po tym wydarzeniu miała swobodę robienia tego, co sprawiało jej radość.

Merkel zaznaczyła, że stosunki z Putinem uległy znacznemu pogorszeniu po rosyjskiej aneksji ukraińskiego Krymu w 2014 roku. To było głębokie cięcie - powiedziała.

Czas po odejściu z urzędu kanclerskiego

Reklama

Dziś osobiście czuję się bardzo dobrze - powiedziała Merkel o życiu jako byłej kanclerz. Odnosząc się do wojny na Ukrainie, dodała jednak: Wyobrażałam sobie, że czas po zakończeniu mojej kadencji będzie inny.

Merkel opowiadała o tym, jak spędza czas po odejściu z urzędu kanclerskiego: była pięć tygodni nad Morzem Bałtyckim, dużo czytała i otworzyła się na świat audiobooków, a jako przykład podała słuchanie dzieł Szekspira. Była kanclerz stwierdziła też, że teraz więcej się rusza, co zaniedbywała w czasie swojej kariery politycznej.

Próba zastraszenia przez Putina

Dzielna kanclerz musi sobie poradzić z takim psem - powiedziała była kanclerz Angela Merkel pytana o epizod podczas spotkania z prezydentem Rosji Władimirem Putinem w 2007 r., kiedy pies rasy labrador chodził między politykami podczas konferencji prasowej. Merkel boi się psów, więc zdarzenie uznano za próbę jej zastraszenia.

Podczas wywiadu udzielonego we wtorek wieczorem w Berlinie dziennikarzowi "Spiegla" Alexandrowi Osangowi była kanclerz Niemiec została zapytana m.in. o sławny epizod podczas spotkania z Putinem w 2007 r. w Soczi. Pies rasy labrador odegrał wtedy pewną rolę, przemykając bez smyczy między politykami podczas konferencji prasowej. Merkel czuła się wyraźnie nieswojo - przypomina portal RND.

Była kanclerz została w młodości pogryziona przez psa, co prawdopodobnie sprawiło, że do dziś woli patrzeć na te zwierzęta z dużej odległości. Nie przeszkodziło to jednak Putinowi zaskoczyć kanclerz prawdziwym psem podczas wspomnianego spotkania w Soczi - była to wyraźna próba zastraszenia - pisze portal RND.

Czy Putin chciał pani sprawić radość? - zapytał Osang. No cóż - westchnęła była kanclerz - Błogosławiony, kto w to uwierzy. Dziś Merkel może się z tego śmiać: Dzielna kanclerz musi sobie radzić z takim psem. Jeśli takie problemy psychologiczne czynią cię niezdolnym do działania, to znaczy, że coś jest nie tak - skomentowała.

"Le Figaro": Angela Merkel nie robi sobie wyrzutów

"Cieszę się, że nie muszę się obwiniać, że nie starałam się wystarczająco mocno zapobiec wojnie na Ukrainie – powiedziała była kanclerz Angela Merkel we wtorek wieczorem, broniąc polityki uprzywilejowanego dialogu z Rosją i odpierając wszelką krytykę" – pisze dziennik "Le Figaro" w komentarzu.

„"o właśnie tą pokrętną formułą Angela Merkel broniła swojej polityki wobec Rosji" - tłumaczy "Le Figaro".

We wtorek wieczorem po raz pierwszy od swego odejścia od polityki (sześć miesięcy temu) była kanclerz ponownie pojawiła się publicznie w berlińskim teatrze, którego była gościem honorowym. "W przeciwieństwie do wielu niemieckich komentatorów, którzy od początku konfliktu kwestionowali prowadzoną przez Berlin politykę ustępstw wobec Moskwy, była szefowa rządu odpiera wszelką krytykę" – pisze dziennik, dodając, że "kanclerz zarzuciła Polsce i innym krajom wschodnim torpedowanie inicjatyw francusko-niemieckich".

"Podjęta przez Paryż i Berlin w kwietniu 2008 r. podczas szczytu NATO w Bukareszcie decyzja o opóźnieniu przystąpienia Ukrainy (i Gruzji, pokonanej militarnie przez Rosję w sierpniu 2008 r.- red.) do Sojuszu była uzasadniona; wówczas Ukraina "nie była demokratycznym krajem" i była nękana wewnętrzną rywalizacją – stwierdziła Merkel.

Według byłej kanclerz społeczność międzynarodowa nie obroniła w wystarczającym stopniu porozumień mińskich, które w 2015 r. zostały wynegocjowane z Francois Hollandem i miały na celu zawieszenie broni w Donbasie – dodała.

"Nie chciałam prowokować Moskwy – mówiła Merkel, wyjaśniając, że UE odmówiła w 2014 r., po aneksji Krymu głosowania za ostrzejszymi sankcjami wobec Moskwy. Była kanclerz krytykowała także swoich byłych socjaldemokratycznych kolegów za odmowę "zainwestowania w strategię militarnego odstraszania", "jedynego języka, który rozumie Putin".

Jak pisze "Le Figaro", Merkel jest zdania, że "bardzo wcześnie odgadła wojownicze projekty szefa Kremla: Myślałam, że Ukraina powinna kontynuować swoją demokratyczną drogę, ale byłam przekonana, że Putin do tego nie dopuści – kontynuowała.

"Nie udało nam się przez te wszystkie lata naprawdę zakończyć zimnej wojny" – żałowała Merkel na zakończenie swojego wystąpienia, uznając, że Putin popełnił "wielki błąd". "Ta wojna jest obiektywnym pogwałceniem wszystkich zasad prawa międzynarodowego i wszystkiego, co pozwala nam żyć razem w pokoju w Europie" – podsumowała Merkel.