"Kraje zachodnie mają dużo współczesnych i efektywnych systemów obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej. Ale rakiety nie latają nad Paryżem, Rzymem i Berlinem. One latają nad ukraińskimi miastami" – napisał Podolak na Twitterze.
"Może już czas, by bronić ukraińskich cywilów i infrastrukturę krytyczną? Czy jednak poczekamy na wielką katastrofę technogenną?" – dodał Podolak, który pełni funkcję doradcy szefa gabinetu prezydenta Ukrainy.
Ukraina od dawna apeluje do Zachodu m.in. o pomoc w skuteczniejszej obronie przed rosyjskimi pociskami rakietowymi oraz lotniczymi.
Jak mówił niedawno rzecznik ukraińskich sił powietrznych, Jurij Ihnat, Ukraina zdołała zoptymalizować posiadane zasoby obrony powietrznej. Kraj ten wciąż ma ograniczone możliwości zestrzeliwania rosyjskich rakiet manewrujących.
Eksperci wskazują, że po porażce wojsk rosyjskich w obwodzie charkowskim, gdzie siły ukraińskie przeprowadziły skuteczną kontrofensywę, Rosja będzie się "mścić na cywilach", atakując obiekty infrastruktury krytycznej i dążąc do wywołania katastrof humanitarnych.
Potwierdzają to przeprowadzone w ostatnich dniach ataki na ważną infrastrukturę – m.in. elektrociepłownię w Charkowie czy instalacje hydrotechniczne w Krzywym Rogu, a także groźby Władimira Putina sugerujące, że było to "ostrzeżenie".
W zasięgu rosyjskich rakiet manewrujących i różnego rodzaju pocisków znajduje się całe terytorium Ukrainy.