- Nie dysponujemy konkretnymi danymi, dotyczącymi liczby rosyjskich jeńców, którzy są w rękach Ukrainy, nasze władze na ten temat milczą, co potwierdza, że sytuacja jest niekorzystna dla Ukrainy - ocenia Ołeh Żdanow, ukraiński ekspert wojskowy.

Reklama

Kilka dni temu prezydent Wołodymyr Zełenski powiedział agencji Reutera, że podczas kontrofensywy sił ukraińskich w obwodzie charkowskim do niewoli dostały się setki Rosjan, jednak liczba przetrzymywanych przez Rosję jeńców ukraińskich jest większa. Prezydent Ukrainy, jak podał Reuters, proponował odblokowanie eksportu amoniaku rosyjskiego przez Ukrainę, jeśli Moskwa zwolni ukraińskich jeńców wojennych. Kreml miał jednak odrzucić tę propozycję.

"Mają ważny atut i wykorzystują to"

- Z rosyjskich danych, można to łatwo znaleźć w ich źródłach, wynika, że kraj ten przetrzymuje ok. 7-9 tys. naszych jeńców. Rosjanie mają też bardzo ważny atut i wykorzystują to - to obrońcy Azowstalu i Mariupola - podkreślił Żdanow.

W maju obrońcy Mariupola po niemal trzech miesiącach bardzo ciężkich walk, w tym w oblężonym przyczółku na terenie zakładów Azowstal, w maju trafili do rosyjskiej niewoli po decyzji dowództwa, że "ma zostać uratowane życie żołnierzy”.

Reklama

Według strony ukraińskiej do niewoli trafiło ponad 2,5 tys. osób, w tym żołnierzy Pułku Azow, 36. Samodzielnej Brygady Piechoty Morskiej, ale także przedstawicieli innych formacji. Rząd Ukrainy zapowiedział, że jeńcy mają zostać wymienieni na rosyjskich żołnierzy i zapewniał, że sprawę traktuje priorytetowo.

Zagrożone życie i zdrowie jeńców

Rodziny jeńców alarmują, że ich życie i zdrowie w rosyjskiej niewoli jest zagrożone, co potwierdzają także organizacje międzynarodowe.

- Federacja Rosyjska nie zapewniła dostępu do jeńców wojennych, przetrzymywanych na jej terytorium oraz na terenach okupowanych - oświadczyła niedawno cytowana przez agencję Reutera Matilda Bogner, stojąca na czele misji monitoringu praw człowieka z ramienia ONZ.

- Martwi to tym bardziej, że udokumentowaliśmy, iż jeńcy wojenni w rękach Rosji, przetrzymywani przez rosyjskie wojska lub związane z nimi uzbrojone grupy, byli poddawani torturom, a także złemu traktowaniu - powiedziała Bogner.

Reklama

Sprawa Ołeniwki

W nocy z 28 na 29 lipca w Ołeniwce, na terytorium byłej kolonii karnej, które obecnie wykorzystują siły okupacyjne, doszło do wybuchu, w wyniku którego zginęło co najmniej 53 ukraińskich jeńców wojennych, a ponad 70 zostało ciężko rannych. Strona ukraińska jest przekonana, że było to celowe działanie Rosjan i akt terrorystyczny i zaapelowała do organizacji międzynarodowych o reakcję.

W mediach społecznościowych publikowane były liczne dowody torturowania ukraińskich jeńców przez rosyjskich wojskowych, w tym makabryczne nagranie, gdzie żołnierz ukraiński został pozbawiony narządów płciowych oraz zamordowany.

Rosjanie wykorzystują jeńców w wojnie propagandowej, zapowiedzieli publiczny proces nad żołnierzami Azowa. Uznali tę formację za "organizację terrorystyczną".

Według Żdanowa brak informacji na temat postępów wymiany jeńców świadczy o tym, że strona ukraińska napotyka na trudności. - Rosjanie nie chcą nawet zabierać ciał swoich żołnierzy - o tym słyszymy od dawna. Również w przypadku jeńców, o ile nie są to jacyś oficerowie albo kadyrowcy (formacje oddziałów specjalnych przywódcy Czeczenii Ramzana Kadyrowa) - też potrafią powiedzieć, że nie stanowią oni dla nich żadnej wartości. Jeśli chodzi o kadyrowców, to takie wymiany odbywają się praktycznie natychmiast, nawet z inicjatywy drugiej strony - mówi Żdanow.

"Putin nie liczy się z jeńcami"

Rozmówca PAP ocenia, że "Władimir Putin nie liczy się z jeńcami, bo ma 140 mln ludzi, a Ramzan Kadyrow - nie”. - Poza tym znaczenie ma także czeczeńska mentalność - zaznaczył Żdanow.

Po skutecznej ukraińskiej kontrofensywie w obwodzie charkowskim niemiecka gazeta "Die Welt" opublikowała informację o tym, że liczba nowych rosyjskich jeńców "idzie w tysiące", i że są wśród nich oficerowie wysokiej rangi. Jeden z doradców kancelarii prezydenta Ołeksij Arestowycz mówił w ostatnich dniach w jednym z wywiadów, że liczba jeńców rośnie tak, że "nie mamy gdzie ich podziać".

- Sytuacja z jeńcami, podobnie jak wszystko, co dzieje się na wojnie, to jest przedmiot specjalnych operacji pschychologiczno-informacyjnych (ros. IPSO). W mojej ocenie tak mogło być w tym przypadku - niekoniecznie ta informacja o tysiącach jeńców w pełni odpowiadała faktom – ocenia Żdanow.

Ukraińskie władze niejednokrotnie apelowały o cierpliwość w sprawie procesu wymiany jeńców, reagując w ten sposób m.in. na obawy i krytykę ze strony rodzin i opinii publicznej. Wywiad wojskowy ostrzegał też, że również bliscy i krewni wojskowych mogą być wciągani w różnego rodzaju prowokacje, m.in. zachęcani do wyjazdów na tereny znajdujące się pod kontrolą Rosji.

- Krewny jeńca wojennego, który przyjechał na terytorium wroga staje się idealnym instrumentem do szantażu samych jeńców oraz do przeprowadzenia operacji informacyjnych wobec Ukrainy - podawał wywiad ukraiński, zapewniając, że "dokłada maksymalnych starań, by sprowadzić do kraju każdego żołnierza". - Nie ma jednego schematu działania takiej wymiany. Za każdym razem jest to skomplikowana operacja, którą prowadzą służby specjalne - wyjaśnia Żdanow.

Jak dodał informacje zarówno o rosyjskich jeńcach, "a tym bardziej o wymianach", są podawane rzadko. - Ilość jeńców przeciwnika jest zawsze sukcesem dla każdej ze stron i niestety, na razie to Rosja wydaje się mieć przewagę w tej sytuacji - dodał.

W czerwcu wywiad ukraiński poinformował o "największej jak dotąd" wymianie jeńców, w której do domu wróciło 144 żołnierzy ukraińskich, w tym 95 obrońców Azowstalu w Mariupolu z różnych formacji. Byli wśród nich 43 żołnierze Azowa.