- Uważamy, że ryzyko takiego uderzenia jest obecnie bardzo małe, ale jeśli by nastąpiło, konsekwencje byłyby ogromne. Putin może posunąć się do wszystkiego. Pokazał, że może dokonać szeroko zakrojonego ataku na sąsiedni kraj. Ma broń jądrową, mam nadzieję, że jej nie użyje. Ale nie mogę tego wykluczyć - powiedziała ambasador.
Przedstawicielka niemieckiej dyplomacji podkreśliła, że była jednym z ostatnich ambasadorów, opuszczających Kijów, kiedy w lutym rozpoczęła się rosyjska inwazja.
"W styczniu też myśleliśmy, że nic się nie stanie"
- Zrozumieliśmy jednak, że możemy tu mieszkać zachowując procedury bezpieczeństwa. Zdarzają się ataki rakietowe, ale w centrum Kijowa ich nie ma. Uważamy, że ten jądrowy szantaż jest po prostu szantażem. Nie możemy jednak myśleć, że nic się nie zdarzy. W styczniu też myśleliśmy, że nic się nie stanie. Z drugiej strony poddawać się szantażyście to nie jest dobry pomysł. Nie wiem, czy ktoś zna dobrą odpowiedź na pytanie, co robić - dodała Feldhusen.
Powiedziała również, że była bardzo zaskoczona tym, że Rosjanie zdecydowali się zaatakować rakietami poligon w Jaworowie (w obwodzie lwowskim, w marcu zginęło tam 35 osób), 30 km od granicy z Polską, czyli krajem NATO.
- Niemcy są od dawna niezawodnym partnerem dla Ukrainy. Zdaję sobie sprawę z tego, że sytuacja obecnie jest złożona, lecz jestem przekonana, że Niemcy byli, są i będą najbardziej niezawodnym partnerem Ukrainy. Po 2014 roku pokazaliśmy, że wspieramy Ukrainę we wszystkich dziedzinach - zaznaczyła ambasador Feldhusen.