"Decyzja prezydenta Rosji Władimira Putina, aby zmobilizować 300 tys. 'rezerwistów', wśród których niektórzy wcześniej służyli w wojsku, inni nie, aby trzymali pozycje na Ukrainie sprawiła, że tysiące młodych Rosjan uciekło z kraju" - przypomniał Hertling w tekście pt. "Rekruci Putina idą na rzeź".
"Generał zestawił amerykańskie szkolenie z treningami rosyjskiej armii, jakich był świadkiem w czasie swojej służby w Europie. Większość Amerykanów, którzy chcą dołączyć do armii, wpierw przechodzi przez trwające 10 tygodni szkolenie podstawowe. Następnie każdy żołnierz wybiera specjalizację, której uczy się przez kolejne miesiące. Wielu z nich wybiera potem służbę zawodową" - opisał Hertling.
Jak zaznaczył generał, armia rosyjska składa się głównie z sił poborowych. Niewielu żołnierzy wybiera karierę w wojsku.
"Łatwo to zrozumieć"
"Łatwo zrozumieć, dlaczego tak jest. Rosyjscy sierżanci byli nieprofesjonalni i ciągle nękali rekrutów. (...) Żołnierzom przydzielono po kilka rund ćwiczeń na strzelnicach. Szkolenie z pierwszej pomocy było szczątkowe, nie było czytania map i nawigacji lądowej, żołnierzom brakowało inicjatywy, a dyscyplina była niedbała" - ocenił generał po obserwacji rosyjskiego szkolenia sprzed lat.
Jak podkreślił, nie był świadkiem żadnych zajęć dotyczących wartości i etyki żołnierskiej.
"Obserwując armię rosyjską w ciągu pierwszych siedmiu miesięcy jej kampanii na Ukrainie, nie mogę powiedzieć, że jestem zaskoczony jakimkolwiek z ich niepowodzeń. Rosjanie działają tak, jak sugerowałby ich trening: słabo. Odzwierciedlają to liczby ofiar" - skomentował amerykański generał.
Jego zdaniem, 300 tys. rezerwistów, których Putin wysyła na wojnę, może mieć spore problemy z poradzeniem sobie z "ukraińskim wojskiem wyszkolonym przez NATO". Jak napisał, jest prawdopodobne, że nowi rekruci dołączą do jednostek, które są już głęboko straumatyzowane po siedmiu miesiącach walk.
"Wyniki będą przewidywalne. Putin może nadal wysyłać niechętnych Rosjan na źle przemyślaną i nielegalną inwazję, do której nie są wyszkoleni ani przygotowani. Ale to nie są działania wojenne. To tylko kolejne morderstwo - tym razem dokonywane na własnych obywatelach" - podsumował generał Hertling.