Marni z nich żołnierze. Mogą bić jednego w dziesięciu, a jak trzeba iść jeden na jednego to okazuje się, że nie potrafią. Taka to zas... armia. Umie tylko kraść i grabić, a jak spotka normalnego, ukraińskiego żołnierza, to ucieka i nie wiadomo, gdzie się zatrzyma – opowiada.

Reklama

Pawło pochodzi z obwodu rówieńskiego. Jest weteranem walk z prorosyjskimi separatystami z Donbasu, w których uczestniczył od 2014 do 2016 r. Ponownie wziął broń do ręki, kiedy w lutym tego roku Rosja rozpoczęła otwartą inwazję na Ukrainę. Jego batalion uczestniczył w walkach o wyzwolenie leżącego w obwodzie donieckim Swiatohirska i wszedł do niego jako pierwszy.

Po raz pierwszy wkroczyliśmy do Swiatohirska i zajęliśmy tu linię obrony na początku maja. Potem, na początku czerwca, kacapy zaczęły nas silnie atakować i wycofaliśmy się za most (na rzece Doniec), do wsi Tetianiwka. Czwartego czy piątego czerwca most wysadzono. Pewnie zrobiły to kacapy. I przez cały czas trzymaliśmy tam linię obrony – relacjonuje.

Jego batalion ponownie wkroczył do miasta 11 września. "11 września – pamiętam, bo była to święta niedziela – dostaliśmy rozkaz powrotu do Swiatohirska. Nasz dowódca wszedł do miasta jako jeden z pierwszych, a my za nim” – mówi.

"Zaczęli się w popłochu wycofywać"

Gdy siły ukraińskie wkroczyły do Swiatohirska, Rosjanie podjęli walkę, jednak widząc przeważające siły przeciwnika, zaczęli się w popłochu wycofywać.

Nasi chłopcy łapali ich w cywilnej odzieży, nawet przebranych za kobiety. Było to śmieszne. Wchodzisz tam, gdzie były ich sztaby i widzisz popakowane telewizory, gotowe do wywiezienia komputery. Wszystko porzucili, nawet rzeczy osobiste. Rzucił plecak, przebrał się w coś i udaje cywila. Pozostawiali nawet broń, którą my przejęliśmy – cieszy się żołnierz.

Jak mówi Pawło, ukraińskie dowództwo wojskowe zachęca, by wycofujących się Rosjan nie zabijać, tylko brać do niewoli.

Nasze dowództwo zachęca nas, byśmy brali ich żywcem. Nie jesteśmy przecież zwierzętami, nie jesteśmy tacy, jak oni. Jeśli człowiek wychodzi z ukrycia z podniesionymi rękami to ja co, będę go zabijał? Mówię szczerze: żaden z naszych nie zabije bezbronnego, który się poddaje – zapewnia.

Pawło nisko ocenia zdolności bojowe i morale wrogich jednostek. Mówi, że siłą Rosjan jest ich liczebność. Ukraiński ochotnik uważa jednak, że rosyjskiej armii na Ukrainie nie pomoże już nawet ogłoszona niedawno mobilizacja.

Reklama

Putin ogłosił mobilizację, zamierza powołać do wojska 300 tysięcy ludzi. Ja bardzo przepraszam, ale jeśli nasza ukraińska armia przemieliła ich żołnierzy zawodowych, to co my zrobimy z tymi chłopczykami? A przecież dostajemy jeszcze europejską i amerykańską broń! – podkreśla.

Pytany, jak do ukraińskich żołnierzy odnoszą się mieszkańcy wyzwalanych spod okupacji miejscowości w Donbasie odpowiada, że raczej dobrze.

Wtedy, w maju, kiedy szedłeś po ulicy, miałeś uczucie, jakby ktoś chciał cię walnąć kijem w plecy. Teraz idziesz, ludzie się do ciebie uśmiechają, witają się. Nie wiem, może zobaczyli, czym naprawdę jest ruski mir i zrozumieli, kim są Ukraińcy? A my się od ruskich bardzo różnimy – opowiada.

Ja czy członkowie mojego batalionu podzielimy się z cywilnymi ostatnim kawałkiem chleba. A co robią kacapy? Przychodzą, włamują się do piwnic, zabierają ludziom ziemniaki, słoiki, wszystko. Zabrali i zjedli, a jak ci ludzie mają przetrwać zimę? Oto, czym się różnimy. Są ludzie i nieludzie. On przyszedł, chce cię zabić i wszystko ci odebrać. Nam zwierzęcia szkoda, pogłaskasz je, dasz kawałek jedzenia, a oni? Szkoda gadać – rozmyśla.

Żołnierz jest przekonany, że Ukraina w wojnie z Rosją odniesie całkowite zwycięstwo. Nie wiadomo tylko, jaką cenę zapłaci za to ostatecznie jego państwo i kiedy to zwycięstwo nastąpi – mówi.

I tak odniesiemy zwycięstwo. Co ja mówię? Przecież my już zwyciężyliśmy, ale nie wiemy jeszcze za jaką cenę i w jakim konkretnie czasie pokonamy ich całkowicie. My wszyscy jesteśmy świadomi, o co walczymy. My jesteśmy na swojej ziemi, w swoim domu. To jest mój drugi pokój, a tu przyszedł sąsiad i odebrał mi ten pokój. Swiatohirsk, Łyman, Donieck, Krym, to Ukraina. Wcześniej czy później do nas powrócą – przekonuje.

Chwali także swoich towarzyszy boju za chęć walki. Nasi walczą jak opętani, a mają po 25 lat. Mi samemu aż włosy dęba stają, kiedy myślę, że mam 40 lat, a oni tacy młodzi. Walczą jak lwy. Mówię poważnie. Czy to nasza ziemia daje taką energię, czy co… A kacapy piszczą, tak się nas boją. Pamiętam, jak raz biliśmy się z wagnerowcami, ganialiśmy ich po całej wsi. Oni potrafią bić tylko bezbronnego. No nie są to żołnierze, mówię wam – powtarza Pawło z batalionu Kulczyckiego w rozmowie z PAP.

Ze Swiatohirska Jarosław Junko