Wallace miał we wtorek odpowiadać na pytania posłów z komisji obrony, ale w ostatniej chwili odwołał swój udział w spotkaniu i udał się do Waszyngtonu. Ani brytyjskie, ani amerykańskie ministerstwo obrony nie podało żadnych szczegółów jego rozmów z szefem Pentagonu Lloydem Austinem, ograniczając się jedynie do ogólnych i niewiele mówiących stwierdzeń o tym, że tematami są "podzielane przez obie strony obawy w kwestiach bezpieczeństwa", w tym dotyczące Rosji i Ukrainy.

Reklama

Obawy w związku z groźbami Putina

Kilka wypowiedzi członków brytyjskiego rządu sugeruje jednak, że kryje się za tym coś więcej. Jeszcze we wtorek w rozmowie ze stacją Sky News jeden z wiceministrów obrony James Heappey powiedział, że obecnie "tego rodzaju rozmowy są konieczne". Wprawdzie w środę rano minister spraw zagranicznych James Cleverly starał się tonować domysły, mówiąc, że wizyta jest "normalną i regularną częścią tego, co, szczerze mówiąc, jest bardzo nienormalną i perwersyjną sytuacją", oraz zasugerował, że jest to reakcja na wzmożenie rosyjskich ataków na infrastrukturę cywilną Ukrainy. Jednocześnie sam przyznał, że chodzi o takie rozmowy, "których nie chce się przeprowadzać przez telefon".

Reklama

Według dziennika "The Sun" wizyta jest związana z obawami, że Putin coraz bardziej skłania się do użycia broni jądrowej, choć raczej nie na samej Ukrainie, lecz na Morzu Czarnym, dla efektu odstraszającego. Cytowane przez tę gazetę źródło ze sfery bezpieczeństwa powiedziało, że "groźba taka wzrosła w ostatnim czasie". Pewnym sygnałem na ma być też fakt, że we wtorek przez Morze Czarne, w niewielkiej odległości od linii brzegowej okupowanego Krymu, przeleciał brytyjski samolot szpiegowski Boeing RC-135W, którego eskortowały dwa myśliwce Typhoon. Jak wyjaśnia "The Sun", samolot ten jest nazywany wykrywaczem broni jądrowej ze względu na zdolność do badania atmosfery w poszukiwaniu dowodów radioaktywności.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński