Trzy pociski spadły do morza u wschodniego wybrzeża Półwyspu Koreańskiego, nie dolatując do specjalnej strefy ekonomicznej Japonii - podała agencja Kyodo. Przeleciały jednak nieopodal południowokoreańskiej wyspy Ulleung-do, na której władze w Seulu ogłosiły alert ewakuacyjny.
Pjongjang żąda wstrzymania manewrów USA i Korei Południowej
Test pocisków miał miejsce tuż po tym, jak Pjongjang zażądał wstrzymania wspólnych manewrów sił lotniczych USA i Korei Południowej pod kryptonimem Vigilant Storm, które trwają od poniedziałku. To pierwsze od pięciu lat tak duże ćwiczenia obu krajów, w których bierze udział 240 samolotów bojowych, przeprowadzających symulowane ataki 24 godziny na dobę.
Według Seulu jeden z pocisków spadł 26 kilometrów na południe od północnej linii granicznej z Koreą Płn., zaledwie 57 kilometrów od południowokoreańskiego miasta Sokcho na wschodnim wybrzeżu i 167 kilometrów od wyspy Ulleung-do, której wielu mieszkańców schroniło się do piwnic i schronów po ogłoszeniu alarmu.
Armia Korei Południowej stwierdziła, że po raz pierwszy rakiety północnokoreańskie spadły tak blisko południowokoreańskich wód terytorialnych. Według rządu japońskiego pociski mogły lecieć po nieregularnej trajektorii.
Odpowiedź Korei Południowej
W odpowiedzi Korea Południowa wystrzeliła rakietę powietrze-ziemia, która spadła do morza w pobliżu północnej granicy morskiej.
Korea Północna poprzednią próbę rakietową przeprowadziła 28 października, testując dwa pociski balistyczne krótkiego zasięgu, które także poleciały w stronę Morza Japońskiego.
Pjongjang przeprowadza w tym roku bezprecedensową liczbę prób rakietowych głównie krótkiego zasięgu, ale przetestował też międzykontynentalny pocisk balistyczny. To powoduje wzrost obaw, że północnokoreański reżim szykuje się do siódmej próby broni jądrowej.
Korea Płn. znowelizowała niedawno swoją doktrynę nuklearną, zgodnie z którą może użyć broni jądrowej jako pierwsza.
Korea Północna grozi atakiem jądrowym
Korea Północna wydała zawoalowaną groźbę użycia broni jądrowej i zapowiedziała, że Stany Zjednoczone i Korea Południowa "zapłacą najstraszliwszą cenę w historii" - podała we wtorek agencja AP.
Jak pisze AP, Korea Północna twierdzi, że jej ostatnie testy broni miały na celu ostrzeżenie Waszyngtonu i Seulu przed serią wspólnych ćwiczeń wojskowych, które Pjongjang postrzega jako próbę inwazji.
Park Jong-jung, sekretarz rządzącej Partii Robotniczej, uważany za bliskiego powiernika przywódcy Korei Płn. Kim Dzong-una, nazwał te ćwiczenia "agresywnymi i prowokacyjnymi". Oskarżył również Pentagon o przygotowanie upadku północnokoreańskiego reżimu jako głównego celu politycznego, powołując się na niedawno opublikowany raport Pentagonu o Strategii Obrony Narodowej. W raporcie stwierdzono, że każdy atak nuklearny Korei Północnej na Stany Zjednoczone lub ich sojuszników i partnerów "doprowadziłby do końca tego reżimu".
Skrytykował także południowokoreańskich przywódców wojskowych za komentarze, które nazwał "śmieciowymi", w których zagrożono zniszczeniem Korei Północnej, gdyby użyła broni jądrowej.
Jeśli Stany Zjednoczone i Korea Południowa bez obaw spróbują użyć swoich sił przeciwko Korei Północnej, specjalne jednostki północnokoreańskich sił zbrojnych bezzwłocznie wykonają swoją strategiczną misję – powiedział Park, wyraźnie odnosząc się do możliwości użycia broni jądrowej przez władze swojego kraju.
Stany Zjednoczone i Korea Południowa będą musiały stawić czoła straszliwej sprawie i zapłacić najstraszliwszą cenę w historii – dodał.