W czwartek ukraiński koncern Enerhoatom poinformował, że w wyniku zmasowanego ataku rakietowego Rosji Zaporoska Elektrownia Atomowa utraciła wszystkie zewnętrzne źródła zasilania i jest zdana teraz wyłącznie na zasilanie z agregatów prądotwórczych. Wiadomość tę potwierdziła następnie Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej (MAEA).
Enerhoatom zaalarmował, że zapasów paliwa dla agregatów, które podtrzymują jej funkcjonowanie, wystarczy na 10 dób.
Taka sytuacja zdarza się już nie pierwszy raz; to jest piąty czy szósty przypadek. Na początku rosyjskiej okupacji dochodziło do niej bardzo często, jeśli się nie mylę po raz ostatni było to jesienią. Zimą czegoś takiego nie pamiętam – podkreśla rozmówca PAP, który ukrywa swoją tożsamość ze względu na bezpieczeństwo bliskich, którzy pozostali w Enerhodarze.
Elektrownia nie produkuje energii eleketrycznej
Wyjaśnił, że Zaporoska Elektrownia Atomowa nie produkuje obecnie energii elektrycznej. Ona od roku stoi. Nie działa dlatego, że co roku konieczne jest przeprowadzenie remontu. Każdego roku należy również wymienić jedną czwartą paliwa jądrowego i sprawdzić wszystkie systemy, a to nie było robione. Dlatego stacja nie działa – wytłumaczył.
Były pracownik wierzy jednak, że do awarii nie dojdzie.
Paliwo do agregatów prądotwórczych zostanie dowiezione, a potem naprawią linie energetyczne – zapewnił. Jak wyjaśnił, zewnętrzne dostawy prądu do elektrowni atomowej potrzebne są do podtrzymywania jej działania.
W przypadku odcięcia elektrowni atomowej od dostaw energii elektrycznej z zewnątrz włączają się agregaty na olej napędowy, które pomagają w chłodzeniu reaktorów. Agregaty napędzają pompy do wody schładzającej system – wskazał rozmówca PAP.
Jestem przekonany, że zarówno nasi, jak i Rosjanie, którzy tam się znajdują, w jakiś sposób to rozwiążą. Ja widziałem w ciągu ostatniego roku różne rzeczy, ale mam wątpliwości, by do tego (awarii - PAP) dopuszczono – dodał.
Z Kijowa Jarosław Junko