Kenia jest w szoku - pisze CNN. Okazuje się, że wielu członków skety charyzmatycznego pastora Paul Nthenge Mackenzie zagłodziło najpierw swoje dzieci, a potem siebie, by uniknąć końca świata i zbawić swoje dusze. Na razie, od marca odnaleziono ponad 300 ciał, jednak wiele grobów jest wciąż nieodkrytych, a sekta liczyła około 1000 osób. Zdaniem CNN, to jedno z najgorszych masowych samobójstw z ostatnich lat.
Tereny lasu Shakahola podzielono na osiem osobnych osad, które nosiły biblijne nazwy. Kto chciał w nich mieszkać musiał wydać 80 dolarów na działkę. Ludzie dali się mocno omamić pastorowi. Porzucali pracę, zabierali dzieci ze szkoły, palili dokumenty i szykowali się na koniec świata.
Pastor odpiera zarzuty
Wszystko wyszło na jaw, gdy część głodnych dzieci z osad uciekło do pobliskich wiosek, a na tereny sekty wkroczyły władze. Pastor, który oczywiście sam się nie zagłodził, razem ze swymi współpracownikami trafił do aresztu. Mówi dziennikarzom CNN, że on o niczym nie wiedział i nie ma pojęcia, co działo się w sekcie.
Wiele osób, które uratowano jest pod opieką psychologów. Są bowiem emocjonalnie uzależnieni od pastora Mackenzie i nie mogą się pogodzić z tym, że władze odebrały im drogę do zbawienia i uratowania duszy przed końcem świata. Wielu z nich musiało być przymusowo karmionych, bo próbowali po raz kolejny się zagłodzić.