"Błogosławieństwem bożym jest, gdy muzułmanin walczy za Allaha i jego religię. Błogosławieństwem jest, gdy trenuje innych w tym samym celu. Szczególnie w naszych czasach, które pełne są niesprawiedliwości, ciemności i braku wiary w Boga. Ci muzułmanie, którzy już wiedzą, że żyją w złych czasach, powinni podwoić swoje wysiłki dla świętej sprawy. (...) Jak mówi Prorok: wojna to przede wszystkim taktyka. Zaplanuj taktykę, mapę walki, która poprowadzi cię do zwycięstwa" - Mukhtar Khurasani ze wstępu do podręcznika "Szkolenie wojskowe dla przygotowania mudżahedina".

Reklama

Medresa na górzystym pograniczu afgańsko-pakistańskim. W kiepsko oświetlonej sali na wełnianych pledach koloru khaki siedzi grupa od 10 do 15 mężczyzn w wieku około 20-25 lat. Każdy z nich cieszy się "dobrym zdrowiem psychicznym i fizycznym, jest dojrzały i wie wystarczająco dużo o islamie". Każdy był w sekrecie wybrany przez talibskiego "oficera" odpowiadającego za werbunek. Każdy z nich ma fałszywe dane, fałszywe dokumenty i fałszywy adres. Żaden nie pyta nauczyciela (maksymalnie powinno być ich dwóch) o to, jak się naprawdę nazywa i skąd pochodzi. Jego zadaniem jest, w duchu dyscypliny, kształcić się na świętego wojownika - mudżahedina.

Według wydanego już w 2006 r., lecz radykalnie zaktualizowanego przed kilkoma miesiącami - na zbliżającą się ofensywę zagranicznych wojsk - podręcznika właśnie tak wygląda lekcja, na której afgańscy rebelianci uczą się prowadzenia świętej wojny przeciw okupantowi. W chrześcijańskim roku 2009, który może rozstrzygnąć losy wojny o Afganistan, publikacja cieszy się ogromną popularnością.

Dotarliśmy do podręcznika, z którego nasi przeciwnicy uczą się sztuki wojennej. Zapytaliśmy walczących w Afganistanie Polaków, czy pobierane w tym duchu lekcje mogą być dla naszych wojsk zagrożeniem.

Lekcja pierwsza - prawa dżihadu

Reklama

"Kto przystępuje do dżihadu, a jest zadłużony, może liczyć na anulowanie długu, kto chce walczyć, nie pytając o zgodę swojej rodziny, ma do tego prawo. Bo świętym obowiązkiem jest walka z niewiernymi do czasu, aż zło nie zostanie pokonane i nie będzie rządził islam (...) Specjalny status mają najbardziej wartościowi wojownicy - zamachowcy-samobójcy, męczennicy. Oni są »pełnej wiary« i znajdują się pod specjalną opieką Allaha".

Pierwsza podręcznikowa lekcja to poważna dawka religijnej propagandy. "Takie stawianie sprawy to ich największa przewaga nad nami. Słowa o Allahu brzmią dla nas śmiesznie. Talibów i ich sojuszników wzmacniają" - mówi nam Marek, który właśnie skończył sześciomiesięczny pobyt w górskiej bazie Giro w Afganistanie. "Talibowie wiedzą, o co się biją. Mają swoją sprawę. Czują, że my tu jesteśmy na chwilę, by zarobić pieniądze. A oni wierzą w Allaha, wierzą, że kiedyś znów przejmą władzę" - dodaje.

Reklama

Talibska rebelia nie ogranicza się jednak tylko do religijnych pogawędek o zbawieniu i hurysach, które czekają na bojownika po jego męczeńskiej śmierci. Kolejne lekcje są już bardziej prozaiczne. Od podstaw opisują posługiwanie się bronią, materiałami wybuchowymi, środkami łączności, tak by nie zostać namierzonym, czy organizowanie zasadzek na oddziały obcych wojsk.

Jeden z naszych rozmówców, który widział wydaną w języku paszto publikację, przekonuje również, że jej adresatem jest nie tylko mieszkaniec pogranicza afgańsko-pakistańskiego. Podręcznik ma zachęcić również przybywających na świętą wojnę z dalekiego świata. "Pasztun z Darra Adam Khel czy z Ghazni właściwie rodzi się z wiedzą, jak posługiwać się AK-47. On nie potrzebuje czytać, jak należy trzymać karabin. Strzelać uczy go starszy brat. Najprawdopodobniej podręcznik przeznaczony jest dla emigrantów" - mówi DZIENNIKOWI Piotr Krawczyk, szef Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, do niedawna polski konsul w Kabulu.

Szkolenie muzułmańskiego Jamesa Bonda

Poważna część podręcznika to opis tego, jak wyszkolić talibskiego Jamesa Bonda. Autorzy uczą, jak chronić swoje szeregi przed szpiegami pracującymi dla okupanta. Przyszły mudżahedin otrzymuje wiele wskazówek, jak nie stać się mimowolnym źródłem informacji dla "niewiernych". "Po bitwie nie dziel się wrażeniami z ludźmi spoza grupy. Niech te tajemnice nie opuszczą waszego kręgu. Mudżahedini nie powinni nawzajem znać swoich adresów, a w trakcie działania niech używają tylko fałszywych imion i nazwisk" - czytamy.

By nie wpaść w pułapki zastawione przez obce wojska i służby specjalne, talibowie wymagają od podkomendnych porzucenia nałogów. Rebeliant musi również stać się osobą, która "nie wyróżnia się z tłumu" i ma wrodzoną ostrożność w kontaktach z nieznajomymi. Posłańcy przenoszący rozkazy muszą znać ich treść na pamięć. W razie zagrożenia niszczyć wiadomość zapisaną na papierze.

Talibski bojownik szkolony na szpiega w podręczniku znajdzie wskazówki, jak odgrywać swoją rolę ulicznego sprzedawcy, studenta czy kierowcy. Wywiadowca musi zdobyć wiedzę na temat przybranego zajęcia, by swobodnie móc porozmawiać o swojej branży. Jeśli chce się przedstawiać jako student, powinien zdobyć dokumenty studenta. Jeśli ma być nauczycielem, powinien mieć ze sobą religijne książki.

W kręgu zainteresowań wywiadowcy powinni znaleźć się ludzie, którzy wyszli właśnie z niewoli i mogą podzielić się informacjami na temat tego, o co wypytywał wróg. Uważać powinien na pracowników zagranicznych organizacji pomocowych, mediów i firm zajmujących się odbudową kraju. Dlaczego? Jak czytamy w podręczniku, to grupy zawodowe, w których znajduje się najwięcej zagranicznych szpiegów.

Muzułmanin w czasie swojej pracy wywiadowczej musi również przestrzegać kluczowej zasady: "Nie zbierać niepotrzebnych informacji". Nie może jednak unikać białego wywiadu. Podręcznik zaleca śledzenie serwisów BBC czy Voice of America.

Ci, którzy nie zajmują się szpiegowaniem, mają do dyspozycji cały rozdział poświęcony ładunkom wybuchowym i uzbrojeniu. Znajdują się w nim opisy największej zmory polskich wojsk w Afganistanie - czyli tzw. ajdików - improwizowanych ładunków wybuchowych. W tej części rebeliant uczy się, jak wykorzystać akumulator, baterie, krótkofalówki i telefon komórkowy, by skonstruować śmiercionośny ładunek, i dowiaduje, jakie są najbardziej wrażliwe punkty okupanckiego pojazdu wojskowego.

Na koniec uwagę zwracają zapisy poświęcone sojuszom, jakie można w trakcie wojny z niewiernymi zawierać. Okazuje się, że doraźne układy można zawrzeć z każdym, nawet ateistą, który wcześniej był w... partii komunistycznej. Wszystko dla zwycięstwa i Allaha.

Jak podręcznik dla Marines

Talibowie nie są prekursorami w wydawaniu podręczników wojskowych. O dobrych kilka lat wyprzedził ich czeczeński watażka Szamil Basajew, publikując - z pomocą swoich "sekretarzy" "Książkę mudżahedina". Opasły skrypt poświęcony temu, jak walczyć z rebelią, wydał również największy wróg talibów amerykański generał David Petraeus, który rozpoczął właśnie swoją operację antypowstańczą pod Hindukuszem. Podręcznik ma również amerykańska piechota morska. Jak na ironię ze wszystkich podręczników "Szkoleniu..." najbliżej właśnie do podręcznika polowego amerykańskich Marines.