Postanowienia z portugalskiej stolicy, które reformują Unię Europejską, zakładają że liczba posłów do unijnego ciała ustawodawczego wzrośnie z przewidzianych przez stary traktat z Nicei 736 do 754. Ale sytuacja robi się tym bardziej skomplikowana, że na tej zmianie niektóre państwa zyskają dodatkowych deputowanych, a inne stracą. Np. Niemcy, które dzisiaj dysponują 99 mandatami, według umowy z Lizbony będą mieć od następnych wyborów w 2014 r. tylko 96. W innej sytuacji jest Hiszpania, która ma zyskać czterech posłów. Jeden z dotychczasowych europarlamentarzystów z tego kraju zdradził BBC, że Madryt stara się o to by jak najszybciej je obsadzić, ale oczywiście do tego potrzebna jest ratyfikacja traktatu z Lizbony przez wszystkie kraje. Dotąd większość z 27 członków przyjęła dokument, ale wciąż czeka on na podpis prezydentów Polski i Czech oraz przyjęcie przez Niemcy. Jesienią o losach traktatu będą jeszcze raz decydować Irlandczycy, którzy w zeszłorocznym roku w referendum odrzucili umowę z portugalskiej stolicy. Na razie w Parlamencie Europejskim powstał plan, by wybranym w czerwcowych wyborach deputowanym, których mandat stanie się ważny dopiero po całkowitym przyjęciu traktatu, przyznać status obserwatorów.

Reklama

W podobnej sytuacji jak Hiszpania znajduje się też Polską, która po wejściu w życie nowego dokumentu zyska jednego posła.