Kiedy ubrany w pełny mundur wojskowy i ciemne okulary przywódca Libii schodził z pokładu samolotu na płytę rzymskiego lotniska Cimino, oczekujący go na czerwonym dywanie premier Silvio Berlusconi otworzył szeroko ręce w geście powitania. Po chwili obaj panowie wymienili serdeczne uściski. Później okazało się, że niewiele brakowało, by "przyjacielska" ceremonia w ogóle się nie odbyła.
>>>Były terrorysta będzie rządził całą Afryką
Już w trakcie lotu do Włoch libijski władca dowiedział się, że że premier Berlusconi nie powita go na lotnisku. Natychmiast zagroził że zawróci maszynę do Trypolisu - ujawnił w czwartek włoski dziennik "La Repubblica". Berlusconi, któremu nie w smak był kolejny w ostatnich tygodniach skandal, ugiął się i błyskawicznie pojechał przygotować przywódcy byłej włoskiej kolonii prawdziwie królewskie powitanie.
Nagroda za pokorę przyszła szybko. Tylko Włochy "oczyściły swą przeszłość z imperialistycznej polityki" - oświadczył na wspólnej konferencji prasowej Kadafi. "Włochy są jedynym krajem z kolonialną przeszłością , któremu nie możemy niczego wypomnieć" - dodał pułkownik, który w XVII-wiecznym parku okalającym rzymską willę przydzieloną mu na czas gościny w Wiecznym Mieście rozbił... beduiński namiot.
>>>Tajne zdjęcia premiera z modelkami topless
Afiszujący się ze swoim przywiązaniem do tradycji pułkownik zabiera go w każdą podróż. Ale ta była szczególna. Po raz pierwszy od 1969 roku, kiedy zdobył władzę, libijski przywódca odwiedził Włochy. Stosunki między oboma krajami, naznaczone 30-letnią brutalną włoską okupacją Libii w początkach XX wieku, były bardzo napięte. Dopiero ostatnia dekada przyniosła przełom.
Dziś Muammar Kadafi wypowiada się o Silvio Berlusconim z ogromnym uznaniem. Włoski premier przed rokiem zawarł z Libią porozumienie o przyjaźni i współpracy. "Człowiek z żelaza" - komplementował w środę Berlusconiego Kadafi - "z determinacją i odwagą podjął historyczną decyzję, by poprosić naród libijski o przebaczenie za szkody, wywołane przez kolonializm i im zadośćuczynić".
>>>Kadafi broni somalijskich piratów
Berlusconi nie pozostał dłużny Libijczykowi. "Zbieram owoce 15 lat pracy" - chwalił się włoski premier, podkreślając "głęboką mądrość" Kadafiego, z którym, jak stwierdził, łączy go "prawdziwa i głęboka przyjaźń".
Ale Kadafi nie byłby sobą, gdyby nie wywołał przynajmniej małego skandalu. Gdy wysiadał z samolotu w Rzymie, do munduru miał przyczepione zdjęcie libijskiego bohatera narodowego Al Muktara, który wsławił się walką z włoskimi okupantami. "To zdjęcie jest jak krzyż, który niektórzy z was noszą; to symbol tragedii" - odparł na pytania dziennikarzy.