Pytany podczas briefingu online, na temat liczby wagnerowców, którzy stacjonują na Białorusi, Kirby powiedział, że nie może podać dokładnych danych, ale według Białego Domu część najemników przeniosła się do Afryki, część pozostała na Ukrainie, nie biorąc aktywnego udziału w walkach, a kolejna część przeniosła się na Białoruś.
Nie jesteśmy świadomi żadnych konkretnych zagrożeń stwarzanych przez Wagnera w stosunku do Polski lub jakichkolwiek innych sojuszników NATO, a oczywiście przyglądamy się temu blisko - powiedział Kirby. Oczywiście jesteśmy zobowiązani do wypełnienia artykułu V i jak powiedział prezydent (Joe Biden), do obrony każdego cala terytorium NATO. Ale jeszcze raz, nie ma żadnych wskazań, by Wagner stwarzał takie zagrożenie Sojuszowi - dodał.
Atak wagnerowców, atakiem Rosji
Indagowany przez PAP we wtorek rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego oznajmił, że Biały Dom zgadza się ze stanowiskiem ambasador USA przy ONZ Lindy Thomas-Greenfield, która w poniedziałek powiedziała, że jakikolwiek atak wagnerowców będzie uznany przez USA za atak Rosji.
Oficjel potępił przy tym kolejne pogróżki nuklearne byłego rosyjskiego prezydenta Dmitrija Miedwiediewa, który ostrzegł, że Moskwa będzie zmuszona użyć broni jądrowej, jeśli Ukraina odzyska swoje terytoria anektowane przez Rosję.
Ta retoryka jest nieodpowiedzialna i lekkomyślna. Użycie broni jądrowej na Ukrainie - lub gdziekolwiek indziej - byłoby katastrofalne dla świata i pociągnęłoby za sobą srogie konsekwencje dla Rosji - powiedział rzecznik.
Dodał zarazem, że mimo bliskiego przyglądania się ruchom Rosjan w tym zakresie, Biały Dom nie widzi żadnych oznak, by Rosja przygotowywała się do użycia broni jądrowej i nie widzi podstaw, by zmieniać własną dyslokację broni.
Z Waszyngtonu Oskar Górzyński