Jest to pierwsza federalna kara śmierci nałożona w trakcie administracji prezydenta Joe Bidena, który wprowadził moratorium na egzekucje.

Reklama

63 zarzuty dla Roberta Bowersa

Do strzelaniny doszło 27 października 2018 roku. Bowers wdarł się wówczas do synagogi Tree of Life (Drzewo Życia) i strzelał z karabinu do zebranych tam wiernych, zabił 11 z nich, zranił dwóch oraz pięciu interweniujących policjantów. Poddał się, gdy zabrakło mu amunicji.

Ława przysięgłych skazała go za wszystkie z przedstawionych mu 63 zarzutów, w tym za przestępstwa z nienawiści i przestępstwa przeciwko życiu i zdrowiu oraz uznała, że Bowers kwalifikuje się do kary śmierci.

Najgorsza antysemicka strzelanina w historii

W ostatniej fazie procesu prokuratorzy argumentowali, że mężczyzna dokonał zabójstw z nienawiści do Żydów, a także zwrócili uwagę na brak u niego wyrzutów sumienia.

Zamienił zwykły żydowski szabat w najgorszą antysemicką masową strzelaninę w historii USA i jest z tego dumny - podkreślił cytowany przez CNN oskarżyciel Eric Olshan.

Trudne dzieciństwo i problemy psychiczne

Obrona Bowersa wskazywała na jego trudne dzieciństwo i problemy ze zdrowiem psychicznym, w tym na ujawniony, jej zdaniem, podczas badań oskarżonego urojeniowy system przekonań oraz diagnozą schizofrenii i epilepsji.

Żaden z przysięgłych jednak nie uznał, że zabójca "cierpi na urojenia", że "jest osobą chorą na schizofrenię" lub że "popełnił przestępstwo pod wpływem zaburzeń psychicznych lub emocjonalnych". Przysięgli nie zgodzili się też z opinią, że był "wzorowym więźniem przedprocesowym", czy też "zachowywał się z szacunkiem w sądzie".

Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski