Turcja próbuje ostrożnie wypracować swoje stanowisko w obliczu wojny rozpoczętej przez Hamas przeciwko Izraelowi, utrzymując poparcie dla sprawy palestyńskiej, ale ograniczając stosunki z Hamasem - wyjaśnia portal.

Ankara jest dla Zachodu partnerem, który może rozmawiać z Hamasem, co stanowi swego rodzaju przewagę (prezydenta Turcji Recepa Tayyipa) Erdogana. Telefony kierowane do Turcji z prośbą o mediację w sprawie uwolnienia zagranicznych zakładników przetrzymywanych przez Hamas dały tureckiemu prezydentowi możliwość odegrania roli, na którą liczył - zauważa Al-Monitor.

"Erdogan złagodził ton"

Reklama

Portal przypomina, że język używany obecnie Erdogana w stosunku do Izraela znacząco różni się od tego, którym posługiwał się dawniej. W przeciwieństwie do swoich wybuchów przeciwko Izraelowi w przeszłości, Erdogan tym razem złagodził ton; zaostrzył go nieco dopiero, gdy liczba ofiar w Gazie wzrosła, ale nadal nie jest to retoryka, która zadowoliłaby Hamas - ocenia portal.

Reklama

Palestyński rozmówca Al-Monitora przyznaje, że grupy palestyńskie, w tym Hamas, są niezadowolone ze stanowiska Turcji, która nawet nie wezwała w ramach protestu izraelskiej ambasador.

Ważny hamasowiec wyrzucony z Turcji

Reklama

Ismail Hanije, szef biura politycznego Hamasu, który przebywał w Stambule, kiedy bojownicy jego organizacji wtargnęli do izraelskich miast, został z Turcji odesłany. Według obu źródeł portalu Ankara "grzecznie poprosiła Hanije'go i jego świtę o opuszczenie Turcji, nie chcąc sprawiać wrażenia państwa, które nadal udziela schronienia Hamasowi po zabiciu przez to ugrupowanie izraelskich cywilów".

W zeszłym tygodniu w wywiadzie dla tureckiej telewizji Haberturk TV Chaled Meszaal, inny wysoki rangą funkcjonariusz Hamasu, przyznał, że grupa spodziewała się silniejszego wsparcia ze strony Ankary. Mam wielki szacunek dla Turcji, która powinna jednak powiedzieć Izraelowi +stop+ - ocenił.

"Perspektywy są odmienne"

Jest jednak mało prawdopodobne, aby Ankara zaostrzyła stanowisko wobec Hamasu w takim stopniu, w jakim chcieliby tego zachodni partnerzy. Minister spraw zagranicznych Turcji Hakan Fidan zdawał się wykluczać drastyczną zmianę pozycji Ankary, gdy podkreślił we wtorek, że perspektywy Zachodu i Turcji są w tej kwestii odmienne - przypomina portal.

"Hamas, Islamski Dżihad i inne grupy oporu w Gazie nie chcą obecnie omawiać jakichkolwiek mediacji. Organizacje podkreślają, że ataki Izraela muszą ustać, zanim będą mogły rozpocząć się jakiekolwiek dyskusje" - mówią źródła portalu.

Skąd takie stanowisko Turcji?

"Powściągliwość i ostrożność charakteryzujące nowe stanowisko rządu Erdogana można przypisać kilku czynnikom. W Turcji spada wartość sprawy palestyńskiej w polityce wewnętrznej. Wraz z konfliktami w Syrii i Iraku wzrosło powszechne negatywne nastawienie do grup islamistycznych, zmniejszając tolerancję wobec przemocy stosowanej przez ugrupowania palestyńskie" - wyjaśnia portal.

"Po drugie, równowaga energetyczna we wschodniej części Morza Śródziemnego wymaga dobrych stosunków z Izraelem. Po trzecie, strategiczna decyzja o naprawieniu relacji ze Stanami Zjednoczonymi i Unią Europejską wymaga od Turcji zmiany postawy na Bliskim Wschodzie" - dodaje Al-Monitor. (