Izrael nie wyklucza wojny na dwa fronty

Izrael zapowiedział, że rozszerzy ofensywę w Strefie Gazy. Oprócz postępującej katastrofy humanitarnej na obszarach objętych działaniami wojennymi, świat obawia się rozlania konfliktu na kraje ościenne.

We wtorek minister obrony Izraela Jo’aw Galant stwierdził, że "Izrael jest atakowany z siedmiu obszarów". Są to: Gaza, Zachodni Brzeg, Liban, Syria, Irak, Jemen i Iran. W podobnym tonie wypowiedział się członek izraelskiego gabinetu wojennego Beni Ganc. Sytuacja na północnej granicy [z Libanem - red.] wymaga zmian. Kończy się czas na dyplomatyczne rozwiązanie. Jeśli świat i rząd Libanu nie podejmą działań w celu powstrzymania ognia [kierowanego na północne terytoria Izraela - red.] i odepchnięcia Hezbollahu od granicy, zrobi to izraelska armia - zapowiedział były szef resortu obrony w odpowiedzi na ponawiane ataki rakietowe z Libanu, za które odpowiada Hezbollah.

Jak tłumaczy redakcji Dziennik.pl dr Karol Szulc, politolog z Uniwersytetu Wrocławskiego, polityka zagraniczna Izraela, w tym interwencja wobec Hamasu, jest też swego rodzaju funkcją polityki wewnętrznej. Ten trend, który zawsze istniał, w ostatnim czasie się nasilił. Jest charakterystyczny dla rządów i polityków autorytarnych, a Netanjahu ma takie zapędy. Gra też na polaryzację społeczeństwa - ocenia dr Szulc.

Reklama

Zdaniem naszego rozmówcy sytuacja, w jakiej obecnie znajduje się państwo Izrael, nie jest nowa. Ale jest o tyle niebezpieczna dla Tel Awiwu, gdyż rośnie krytyka Izraela za granicą z powodu licznych ofiar konfliktu po stronie palestyńskiej. Większość Izraelczyków sądzi, że gdy tylko skończy się wojna z Hamasem, to obecny rząd będzie musiał odejść - zauważa dr Szulc. I że Benjamin Netanjahu jest winny zaniedbań, które doprowadziły do zbrodniczych zamachów z 7 października - dodaje. Stąd taki, a nie inny radykalny ton wypowiedzi niektórych przedstawicieli izraelskich władz.

Nie zmienia to faktu, że wzdłuż granicy z Libanem wojsko Izraela ma znajdować się w "stanie bardzo wysokiej gotowości". Cytowany przez "New York Times" szef sztabu wojsk Izraela, gen. broni Herci Halewi, powiedział: "Musimy być przygotowani do uderzenia, jeśli zajdzie taka potrzeba". Czy zatem konflikt o charakterze lokalnym ma szansę przerodzić się w wojnę regionalną, gdyby Izrael zdecydował się na operację militarną względem Libanu?

Dr Szulc studzi emocje. Ewentualny atak na Liban nie będzie miał charakteru typowo międzypaństwowego konfliktu, bo Liban jest półupadłym państwem. Podobnie jak to było w 2006 roku, gdy Izrael odpowiedział na atak Hezbollahu i zaatakował Liban, tak teraz być może wojska izraelskie przekroczą południową granicę tego państwa, ale życie w samym Izraelu toczyć się będzie względnie normalnie - przewiduje politolog.

Reklama

Premier Izraela o zniszczeniu Hamasu

Sam premier Izraela, Benjamin Netanjahu, daleki jest od akcentowania konieczności pójścia na kompromis. Na łamach "Wall Street Journal" premier Izraela stwierdził, że "warunkiem wstępnym pokoju" w Strefie Gazy jest "zniszczenie" Hamasu, "demilitaryzacja" rozbitej enklawy i "odradykalnienie" palestyńskiego społeczeństwa, w tym szkół i organizacji społecznych. Netanjahu potwierdził tym samym swoje wcześniejsze zapewnienia, że żaden z przywódców Hamasu nie może spać spokojnie. Ich czas jest policzony, i to na całym świecie; wszyscy są już martwi - mówił premier pod koniec listopada.

A jaka przyszłość czeka Strefę Gazy i Palestyńczyków? "W dającej się przewidzieć przyszłości Izrael będzie musiał zachować nadrzędną odpowiedzialność za bezpieczeństwo w Strefie Gazy" - ocenił Netanjahu na łamach amerykańskiej gazety. Tym samym szef rządu Izraela nie przewiduje żadnej istotnej roli dla liderów Autonomii Palestyńskiej, włącznie z Mahmudem Abbasem, w sprawowaniu kontroli w Strefie Gazy w przyszłości. Obecnie polityka Izraela zmierza do tego, żeby zrównać Strefę Gazy z ziemią w ten sposób, żeby tam już nie było żadnej przestrzeni na bunt - przewiduje dr Szulc. Izraelczycy liczą na to, że Egipt się ugnie i otworzy granice na falę palestyńskich uchodźców i wówczas to już nie będzie problem dla Tel Awiwu, tylko Kairu - dodaje politolog.

Ekspert zwraca też uwagę na fakt, że mimo bezprecedensowej operacji w Strefie Gazy, nie doszło jak dotąd do wybuchu ogólnopalestyńskiego powstania, np. w Zachodnim Brzegu. Intifada nie wybuchła, bo przywódcy Autonomii Palestyńskiej boją się utraty władzy i dochodów, które płyną m.in. z Unii Europejskiej i państw arabskich. Natomiast szanse na eskalację konfliktu mogą pojawić się w momencie, gdyby np. do władzy doszedł Donald Trump- prognozuje dr Szulc. Zdaniem naszego rozmówcy bezwarunkowe poparcie Trumpa dla Izraela mogłoby bowiem wywołać reakcję łańcuchową w całym regionie.

Izrael kontra Hamas i Liban. Co zrobi Iran?

Iran wspiera bojowników libańskiego Hezbollahu, niemniej Teheran wcześniej wysyłał sygnały, że nie jest zainteresowany eskalacją konfliktu w regionie.

Dziś można postawić kolejne znaki zapytania w tej kwestii z powodu wydarzeń, jakie miały miejsce na początku tego tygodnia. Iran oskarżył Izrael o zamordowanie w poniedziałek generała brygady Sajeda Raziego Musawiego, starszego doradcy irańskiego Korpusu Strażników Rewolucji. Generał zginął w wyniku ataku rakietowego przeprowadzonego w Syrii.

Zdaniem doktora Szulca, problem tkwi gdzie indziej. Ataki na cele w Syrii - to wszystko znamy - tłumaczy politolog. Ważniejsze, że dochodzi do zbliżenia między dawnymi śmiertelnymi wrogami, Arabią Saudyjską i Iranem. Arabia Saudyjska, mimo że wciąż uchodzi za podporę obecności wojskowej USA na Bliskim Wschodzie, od dekad gra przeciwko Stanom Zjednoczonym i krajom Zachodu. Wspiera ekstremistów, skrajnych wahabitów, Dżabhat an-Nusra w Syrii sprzymierzony z Daesh i islamistów w Europie, a przy okazji manipulując cenami ropy, działa na korzyść Władimira Putina - tłumaczy dr Szulc. Z tej geopolitycznej układanki płyną więc nieciekawe wnioski również dla dalszego rozwoju konfliktu w Ukrainie.

Wojna Izraela z Hamasem. Bilans ofiar

Z powodu przedłużającego się konfliktu wywołanego terrorystycznym atakiem palestyńskiego Hamasu na Izrael z 7 października śmierć miało ponieść już ponad 21 tysięcy osób po stronie palestyńskiej (dane pochodzą od resortu zdrowia, będącego pod kontrolą Hamasu) i 1,2 tys. osób po stronie izraelskiej. Uprowadzono ponad 240 obywateli Izraela.

Natomiast od momentu rozpoczęcia operacji lądowej w Strefie Gazy śmierć poniosło około 160 żołnierzy izraelskiej armii, co daje łączną liczbę około 490 izraelskich żołnierzy poległych od 7 października (dane z 24 grudnia).

Tomasz Mincer