Pakistan odpowiada na atak Iranu
W czwartek armia pakistańska przeprowadziła odwetowe naloty bombowe na terytorium Iranu. Islamabad swój atak motywował uderzeniem w separatystyczne, terrorystyczne ugrupowania Beludżów, które operują po obu stronach granicy irańsko-pakistańskiej.
Pakistański MSZ zapewnił, że cele były precyzyjnie określone dzięki informacjom wywiadu i że ostrzał na irańskim terytorium jest "przejawem niezachwianej determinacji Pakistanu, aby bronić bezpieczeństwa narodowego". Władze w Islamabadzie podkreśliły, że szanują suwerenność i integralność terytorialną Iranu.
Przypomnijmy, we wtorek Iran zaatakował cele w Pakistanie. Agencja informacyjna Tasnim, powiązana z irańskim Korpusem Strażników Rewolucji Islamskiej, podała, że zniszczono dwie ważne siedziby Jaish al-Adl (Armii Sprawiedliwości). Według agencji ataki skoncentrowały się na obszarze w południowo-zachodniej prowincji Beludżystan w Pakistanie, gdzie miała znajdować się "jedna z największych kwater głównych" Armii Sprawiedliwości. Ugrupowaniu temu zarzuca się powiązania z organizacją terrorystyczną Państwo Islamskie. Jaish al-Adl oskarża się też o zamachy w Iranie.
Atomowy Pakistan, czyli świat patrzy z obawą
Napięcia między Iranem i Pakistanem wzbudzają niepokój na światowych salonach dyplomatycznych z dwóch powodów.
Po pierwsze, ze względu na dotychczasową aktywność Iranu, który wspiera tzw. oś oporu (m.in. bojowników z Hamasu w Palestynie, Hezbollahu w Libanie i Huti w Jemenie). To m.in. ostatnia aktywność jemeńskich Huti i odpowiedź koalicji amerykańsko-brytyjskiej koalicji, a także ataki z Libanu na Izrael nasiliły obawy o rozlanie się konfliktu na Bliskim Wschodzie na kolejne kraje. Jednocześnie Iran atakuje cele w Iraku w jego kurdyjskiej części. Teraz zdecydował się na siłowe rozwiązanie problemu separatystycznych grup, operujących na granicy z Pakistanem, które w części mogły być odpowiedzialne za ostatnie zamachy terrorystyczne w Iranie.
Po drugie, Pakistan jest mocarstwem atomowym. Perspektywa otwartego konfliktu z krajem dysponującym arsenałem jądrowym może obrodzić nieprzewidywalnymi konsekwencjami.
Mimo to szanse na eskalacje konfliktu wydają się niewielkie. Zdaniem licznych analityków, irańscy wojskowi już od dawna wysyłali sygnały, że nie są za rozszerzaniem wojny poza Strefę Gazy. Agencja Reutera powołując się na trzech irańskich urzędników, pisze z kolei, że Iranowi nie zależy na realizacji jakichś ambitnych planów na Bliskim Wschodzie, tylko zabezpieczeniu sytuacji wewnętrznej. Kraj zmaga się z serią krwawych zamachów, rządzący w Teheranie są pod coraz większą presją społeczną.
Chiny mediatorem? Niewykluczone
Jak pisze Reuters, wymiana ciosów między Pakistanem a Iranem miała miejsce "na odległych terenach przygranicznych, gdzie grupy separatystyczne i bojownicy islamscy od dawna przeprowadzają ataki na cele rządowe, a urzędnicy w Pakistanie i Iranie często oskarżają się nawzajem o współudział w rozlewie krwi". Agencja zwraca uwagę, że w swoich oświadczeniach żaden z rządów nie starał się powiązać ataków z wojną w Strefie Gazy, ani z atakami przeprowadzanymi na rzecz Palestyńczyków przez sieć arabskich milicji (oś oporu) sprzymierzonych z Iranem.
Teheran od dawna wzywa władze w Islamabadzie o większą aktywność w kwestii uporządkowania sytuacji bojowników beludżystańskich na granicy z Iranem. Teraz ponowił te apele. "W publicznych oświadczeniach oba kraje stwierdziły, że ich ataki nie były wymierzone w obywateli drugiej strony i zasygnalizowały, że nie chcą eskalacji" - przypomina Reuters. Teheran określił nawet Pakistan jako kraj "braterski i przyjazny".
Niektórzy analitycy wskazują na potencjalną mediacyjną rolę Chin w ustabilizowaniu sytuacji między Pakistanem a Iranem.
Tymczasem Iran poinformował w piątek, że w obliczu zwiększonych napięć w regionie przeprowadził ćwiczenia obrony powietrznej z wykorzystaniem dronów zaprojektowanych do przechwytywania wrogich celów. Ćwiczenia miały miejsce m.in. w rejonie Czabaharu, znajdującym się blisko granicy z Pakistanem.
Tomasz Mincer