Protesty trwają co najmniej od 14 lutego, kiedy przeszło 300 Tybetańczyków zebrało się przed budynkiem urzędu powiatu Dege w Tybetańskiej Prefekturze Autonomicznej Garze, aby zażądać od lokalnych władz wstrzymania budowy hydroelektrowni o mocy 2240 megawatów na rzece Jinsha.

Reklama

Takie manifestacje są rzadkością w Chinach, szczególnie wśród Tybetańczyków, ze względu na ścisłą kontrolę zgromadzeń publicznych i rozległą inwigilację ze strony władz.

Budowa zapory wodnej

Mieszkańcy są szczególnie zaniepokojeni faktem, że budowa zapory wodnej będzie wymagała przesiedlenia przeszło 2 tys. mieszkańców pobliskich wsi i zburzenia sześciu klasztorów – tylko dwa z nich zamieszkuje co najmniej 300 mnichów.

W jednym z klasztorów, Wonto, który został częściowo zburzony podczas rewolucji kulturalnej z lat 60. XX wieku, znajdują się bezcenne starożytne malowidła ścienne z XIII wieku – przekazały źródła, na które powołuje się RFA.

Ostra reakcja policji

Protesty spotkały się z ostrą reakcją policji. Na nagraniach przekazanych redakcji RFA widać ubranych na czarno funkcjonariuszy służb bezpieczeństwa, którzy siłą powstrzymują mnichów. Według źródeł część zatrzymanych osób wymagała hospitalizacji.

Inne nagranie pokazuje mnichów padających na kolana przed urzędnikami, którzy 20 lutego pojawili się w klasztorach Yena i Wonto w celu przeprowadzenia inspekcji w ramach przygotowań do ich wyburzenia.

Rzeczniczka chińskiego MSZ Mao Ning zapytana w piątek o protesty odmówiła skomentowania doniesień, mówiąc, że nie ma informacji o incydencie i nie jest to sprawa dyplomatyczna – przekazała agencja Press Trust of India. To pytanie nie znalazło się w oficjalnym transkrypcie z briefingu opublikowanym na stronach chińskiego resortu dyplomacji.