Warszawski korespondent niemieckiego dziennika, Gerhard Gnauck, relacjonuje, że "w ciągu ostatnich 16 miesięcy trzy rosyjskie rakiety, sześciometrowe pociski manewrujące, przeleciały nocą nad terytorium Polski".
Rosyjska rakieta pod Bydgoszczą
Odnosząc się do skandalu za rządów PiS, kiedy to w lesie pod Bydgoszczą znaleziono szczątki rosyjskiej rakiety, Gnauck pisze, że "pierwsza z nich leciała nad Białorusią i przeleciała około 350 kilometrów na zachód, mniej więcej w kierunku Berlina". Spostrzega też, że rakieta pojawiła się na radarach i nagle znikła.
Pułkownik Sebastian Kaczmarzyk w rozmowie z FAZ wyjaśnia, że "przy złej pogodzie trudno jest śledzić przez długi czas nisko lecącą rakietę, a powodem, dla którego poleciała ona tak daleko, mogły być błędy w programowaniu lub awaria podczas lotu" - cytuje Deutsche Welle.
Dlaczego nie zestrzelono rakiety?
W przypadku kolejnych rakiet również trudno jest "postawić hipotezę o konkretnym zamiarze Rosjan" – tłumaczy polski wojskowy.
Dlaczego tej ostatniej rakiety nie zestrzelono? – pyta FAZ. Zdaniem Kaczmarzyka, nawet jeśli sytuacja prawna na to pozwala, należy wziąć pod uwagę wiele czynników. Głównie to, że taki pocisk waży dwie tony, czego aż 400 kilogramów stanowią materiały wybuchowe. Z kolei pocisk przechwytujący to kolejne setki kilogramów. "W przypadku trafienia wszystko to spadnie i nikt nie będzie w stanie powiedzieć gdzie" – cytuje Deutsche Welle.
Decyzja w ciągu kilku sekund
"Nie możemy po prostu zadeklarować: zestrzelimy następny pocisk albo nie. Każdy przypadek musi być rozstrzygany indywidualnie" – tłumaczy Kaczmarzyk.
"Spędzamy całe życie, przygotowując się na takie przypadki, a potem musimy podjąć decyzję w ciągu minut lub sekund" – kwituje.