Zarówno Demokraci i Republikanie postanowili pogrzebać sprawę palestyńską na ołtarzu normalizacji Izraela, co dowodzi słuszności mojej tezy o “odwróconej zimnej wojnie”. Dzisiaj to klienci Stanów Zjednoczonych rozgrywają swoje interesy kosztem Waszyngtonu, a nie odwrotnie - mówił Dymek w rozmowie z Piotrem Nowakiem z Dziennik.pl

Reklama

Nie opłaca się potępiać Izraela?

Siły polityczne w USA obawiają się zmienić kurs polityki zagranicznej choćby o milimetr względem Izraela, ponieważ w utylitarnym, cynicznym rozumowaniu uważają, że to wciąż głosy sympatyków sprawy izraelskiej, a nie palestyńskiej te wybory rozstrzygną. Mają dostęp do zaawansowanych narzędzi do badania elektoratów, a więc możliwe, że mają rację - zauważył ekspert.

Demokraci w pułapce. Stracą zwolenników Palestyny?

Reklama

Jak zauważył Dymek, jest to jednak pewne ryzyko dla Partii Demokratycznej, która w sprawie konfliktu na Bliskim Wschodzie jest wewnętrznie podzielona. Publicysta wskazał, że szczególnie wśród młodszych wyborców coraz popularniejsza jest postawa antyizraelska. Nie bez znaczenia są też mniejszości etniczne wrogo nastawione do polityki Tel-Avivu.

Trwa ładowanie wpisu

W stanach takich jak Wisconsin, Michigan czy Illinois żyje więcej wyborców pochodzenia arabskiego niż wynosił margines zwycięstwa Joe Bidena w 2020 roku. Ci wyborcy już zapisali się do ruchu "uncommitted", powstałego z demokratycznej opozycji wobec polityki prezydenta Joe Bidena w sprawie konfliktu izraelsko-palestyńskiego, który w prawyborach składał głosy nieważne, aby zademonstrować swój sprzeciw. Ten ruch w Michigan zgarnął 10-11 proc. głosów. Ktoś powie, że to nieznaczące, ale przy wyrównanej rywalizacji ta grupa może mieć wpływ na wynik wyborczy - mówił Dymek.