Trump o początkach wojny w Ukrainie. "Zełenski to wiedział"

O kwestię członkostwa Ukrainy w NATO Trump został zapytany na konferencji prasowej po spotkaniu z premierem Indii Narendrą Modim. Dziennikarz zwrócił uwagę, że dotąd domagał się ustępstw tylko od Ukrainy, wykluczając jej członkostwo w NATO. Dopytał też, jakich ustępstw Trump zażąda od Rosji.

Reklama

- Rosja przejęła całkiem spory kawałek terytorium i od pierwszego dnia, a tak naprawdę na długo przed prezydentem Putinem, mówili, że Ukraina nie może być w NATO. Mówili to bardzo stanowczo. Właściwie myślę, że to było to, co spowodowało początek wojny. I Biden to wiedział, i Zełenski to wiedział - mówił Trump.

Czy Ukraina dołączy do NATO? Zaskakujące słowa Trumpa

Reklama

- I ja zaczynam od tego punktu widzenia. Myślę, że wszyscy o tym wiedzieli. Teraz jeśli można wynegocjować lepszy układ, jeśli są w stanie zawrzeć układ, w którym mogliby to zrobić (wejść do NATO - przyp. red.), to dla mnie w porządku. Mnie tak naprawdę to nie obchodzi. Chcę, żeby ten rozlew krwi się skończył - dodał.

Trump powiedział później, że sprawa ma większą wagę dla Europy i powinna ona szybko dorównać USA w wydatkach na wsparcie Ukrainy.

- Jeśli chodzi o negocjacje, za wcześnie mówić, co się stanie. Może Rosja dużo będzie musiała oddać, może nie, ale to wszystko zależy od tego, co się wydarzy. Negocjacje jeszcze się nie zaczęły- dodał.

Trump ponownie zapowiedział, że rosyjscy i amerykańscy oficjele spotkają się w piątek w Monachium, a następnie również w przyszłym tygodniu w Arabii Saudyjskiej.

"To naprawdę nie ma sensu". Trump zapowiada rozmowy z Chinami

Trump powtórzył też, że będzie chciał zorganizować trójstronne rozmowy z Rosją i Chinami w sprawie radykalnego obniżenia wydatków na obronność (wcześniej mówił o zmniejszeniu ich o połowę), zwłaszcza na broń jądrową.

- To naprawdę nie ma sensu, wydawać te wszystkie pieniądze przeciwko sobie, kiedy moglibyśmy wydawać je na lepsze cele, jeśli będziemy się dogadywać. I powiem wam, że coś takiego się wydarzy - zapewniał Trump.