W przygotowanym w tym miesiącu przez Agencję Wywiadowczą Departamentu Obrony (DIA) "Raporcie o globalnych zagrożeniach 2025" ("2025 Worldwide Threat Assessment") wskazano, że "Rosja rozszerza swoje siły nuklearne, dodając nowe zdolności, w tym nuklearne pociski powietrze-powietrze oraz nowatorskie systemy nuklearne. Rosja prawdopodobnie utrzymuje zapas około 1 550 rozmieszczonych strategicznych głowic nuklearnych oraz do 2 000 głowic niestrategicznych".

Rosja odpala groźby atomowe. Realne zagrożenie czy gra pozorów?

W ocenie Jacka Tarocińskiego, analityka ds. bezpieczeństwa i obronności Ośrodka Studiów Wschodnich, z którym rozmawiała PAP, te działania Rosjan są nastawione na zrobienie wrażenia nawet nie tyle na urzędnikach Pentagonu, co na amerykańskim społeczeństwie. A to w ostatnich trzech latach stało się bardziej podatne na groźby nuklearne.

Reklama

Za każdym razem, gdy Rosjanie podnoszą ten temat, amerykańska opinia publiczna jest zaniepokojona, co ma bezpośredni oddźwięk na klasie politycznej, czy to przy poprzedniej administracji, z doradcą do spraw bezpieczeństwa Jake Sullivanem, czy w obecnej – tłumaczył w rozmowie z PAP. W ten sposób uzasadnił, dlaczego – jego zdaniem – próba wskrzeszenia przez Rosjan koncepcji taktycznej sprzed kilku dekad to wyłącznie próba zagrania na amerykańskiej obsesji na punkcie rosyjskiej broni atomowej.

Amerykański wywiad przygotowuje taki raport co roku i przekazuje go Podkomisji Wywiadu i Operacji Specjalnych Izby Reprezentantów.

Reklama

W tegorocznym opracowaniu nie sprecyzowano, które rakiety Rosjanie mieliby przystosowywać do przenoszenia taktycznych głowic jądrowych. Według Hansa Kristensena z Federacji Amerykańskich Naukowców (FAS), analityka zajmującego się arsenałami USA i Rosji, prawdopodobnie chodzi o R-37M.

Jak wyjaśnił ekspert, pociski powietrze-powietrze z bronią nuklearną albo ziemia-powietrze z bronią nuklearną to koncepcja z lat 50. zaniechana dawno temu. Głównie miała służyć do obszarowego niszczenia formacji bombowców. A tych nie stosuje się już na współczesnym polu walki, więc zniknęła potrzeba posiadania zdolności do niszczenia setek samolotów w promieniu kilku kilometrów – podkreślił Tarociński.

Jego zdaniem zastosowanie takiej taktycznej broni nuklearnej w realnych warunkach nie ma sensu także dlatego, że współczesne pociski niejądrowe ziemia-powietrze i powietrze-powietrze są wystarczająco efektywne, żeby strącać wrogie cele – zarówno samoloty, jak i pociski manewrujące, czy drony. To kwestia koszt-efekt, a taktyczne głowice jądrowe, nawet te o niewielkim ładunku, są horrendalnie drogie. Takie ich zastosowanie nie byłoby możliwe ze względów ekonomicznych, nie mówiąc już o radiacji. Przecież detonacja broni atomowej, nawet w atmosferze, pozostawia opad radiacyjny i może też zaszkodzić własnym jednostkom znajdującym się w okolicy – tłumaczył ekspert OSW.

R-37M to opracowany przez biuro konstrukcyjne "Wympieł" w Moskwie lotniczy pocisk hipersoniczny powietrze-powietrze o zasięgu ponad 300 km i rozwijający prędkość 6 machów. Został przystosowany do operowania z takich samolotów jak MiG-31, Su-30SM, Su-35S i Su-57.