RAFAŁ WOŚ: Wydawało się, że Vaclav Klaus pogodził się już z ratyfikowaniem traktatu lizbońskiego. Dlaczego teraz radzi Trybunałowi Konstytucyjnemu, by wziął pod uwagę możliwość przeprowadzenia referendum?
BOHUMIL DOLEZAL: Prezydent przygotowuje się do wyroku i chce pokazać, że zrobił wszystko co mógł, by powstrzymać Lizbonę. Tak, aby mógł potem powiedzieć: ostrzegałem, proponowałem, perswadowałem, a teraz umywam ręce.
Przeciek do The Times to najprawdopodobniej pomysł jego najbliższego doradcy Ladislava Jakla, który wielokrotnie występował już jako informator londyńskiej gazety. Na Hradczany dotarły bowiem sygnały, że wielu brytyjskich konserwatystów było zawiedzionych zeszłotygodniowymi pojednawczymi wypowiedziami Klausa w sprawie traktatu.
Czy pomysł rozpisania referendum jest w ogóle możliwy?
Moim zdaniem nie, bo konstytucja stanowi wyraźnie: rząd może ale nie musi rozpisać referendum. Trybunał nigdy dotąd tego nie nakazywał. Choć nie podejmuję się powiedzieć jaki będzie werdykt sędziów z Brna.
Przez wiele lat pan współpracował z Vaclavem Klausem?.Co się tak naprawdę kryje za jego fundamentalnym sprzeciwem wobec traktatu?
Bihumil On bardzo identyfikuje się z prezydentem Edwardem Benesem (rządził Czechosłowacją w latach 1935-38 i 1941-48 – red.), który też próbował znaleźć dla naszego kraju miejsce pomiędzy wschodem i zachodem. Benesz nie zdołał uchronić Czech przed marginalizacją, Klaus ma nadzieje, że jemu się to powiedzie.
Bohumil Dolezal, czeski publicysta, były współpracownik Vaclava Klausa.