Reklama

Reklama

Reklama
Warszawa

Reklama

Reklama

Jak głosują w innych krajach? Frekwencja nawet 70 procent!

24 maja 2015, 16:40
Hiszpanie chętnie biorą udział w wyborach. Frekwencja poniżej 50 procent jest uważana za złą. W wyborach parlamentarnych zwykle przekracza ona 70 procent. Najbliższe głosowanie - podobnie jak w Polsce - odbywa się w niedzielę, 24 maja. Hiszpanie wybierają lokalne władze. Najdłuższe kolejki do lokali wyborczych ustawiają się w Hiszpanii podczas wyborów parlamentarnych. Mniejsza frekwencja jest zwykle w wyborach lokalnych, a najmniejsza - w głosowaniu do Parlamentu Europejskiego. Politycy i naukowcy apelują, aby w niedzielę nie zostawać w domu. - 30 procent uprawnionych wciąż nie wie, na kogo będzie głosować. Namawiam ich, żeby poszli do wyborów. W przeciwnym razie decyzję za nich podejmą inni - powiedział filozof Angel Gabilondo. Dla niezdecydowanych opracowano aplikację na smartfony, która pomaga w wyborze partii. Eksperci liczą, że jutro w wyborach do lokalnych władz będzie uczestniczyć więcej osób niż w 2011 roku, kiedy to do urn poszło ponad 66 procent uprawnionych. Zwracają uwagę, że odkąd rozpoczął się kryzys, Hiszpanie coraz chętniej uczestniczą w życiu politycznym.
Hiszpanie chętnie biorą udział w wyborach. Frekwencja poniżej 50 procent jest uważana za złą. W wyborach parlamentarnych zwykle przekracza ona 70 procent. Najbliższe głosowanie - podobnie jak w Polsce - odbywa się w niedzielę, 24 maja. Hiszpanie wybierają lokalne władze. Najdłuższe kolejki do lokali wyborczych ustawiają się w Hiszpanii podczas wyborów parlamentarnych. Mniejsza frekwencja jest zwykle w wyborach lokalnych, a najmniejsza - w głosowaniu do Parlamentu Europejskiego. Politycy i naukowcy apelują, aby w niedzielę nie zostawać w domu. - 30 procent uprawnionych wciąż nie wie, na kogo będzie głosować. Namawiam ich, żeby poszli do wyborów. W przeciwnym razie decyzję za nich podejmą inni - powiedział filozof Angel Gabilondo. Dla niezdecydowanych opracowano aplikację na smartfony, która pomaga w wyborze partii. Eksperci liczą, że jutro w wyborach do lokalnych władz będzie uczestniczyć więcej osób niż w 2011 roku, kiedy to do urn poszło ponad 66 procent uprawnionych. Zwracają uwagę, że odkąd rozpoczął się kryzys, Hiszpanie coraz chętniej uczestniczą w życiu politycznym. / Shutterstock
Można narzekać, że Polacy nie chcą głosować, ale jak by to wyglądało gdyby za absencję wyborczą państwo wlepiało kary, jak w Belgii? Tymczasem w Niemczech kar nie ma, a obywatele sami ochoczą idą do urn. Tam frekwencja nie spada poniżej 70 proc. A jak jest w innych krajach?

Powiązane

Reklama
Reklama
Zobacz

Reklama

Reklama
Reklama