Obecnie każdy może zamówić zdjęcie Ziemi z okołoziemskiej orbity. Takie usługi świadczą prywatne zachodnie korporacje. Przy tym są to zdjęcia naprawdę wysokiej rozdzielczości. Przykładowo satelita WorldView-2 firmy DigitalGlobe dostarcza wysokiej jakości komercyjne zdjęcia satelitarne o rozdzielczości przestrzennej 46 cm. a natomiast Satelita WorldView-3 dostarcza zdjęcia satelitarne o rozdzielczości przestrzennej 0,31 m (źródło Wikipedia). Nic zatem dziwnego, że także siły militarne wielu krajów nabywają w prywatnych firmach zdjęcia interesujących je obszarów. Do tej pory wiadomo było, że robi to Ukraina, która publikowała m.in. satelitarne zdjęcia obiektów na terenie Krymu czy Rosji, by pokazać efekty uderzeń swych dronów czy rakiet. Bez wątpienia zdjęcia te były wykorzystywane także dla znajdowania celi dla sił ukraińskich.
Jak wynika z publikacji The Atlantic wszystko wskazuje na to, że robi to także Rosja. Rosja posiada co prawda własne satelity rozpoznawcze, ale bez wątpienia jest ich za mało w stosunku do potrzeb wojny na Ukrainie. NATO i zachodnie korporacje mają znacznie więcej satelitów do dyspozycji i pozwalają korzystać z tego potencjału Ukrainie. Nic byłoby zatem nic dziwnego, gdyby Rosja rzeczywiście wspomagała się nabywaniem komercyjnie dostępnych zdjęć, by znajdować cele, planować na nie ataki i oceniać ich skutki. Oczywiście władze krajów Zachodu nie są z faktu rzekomej sprzedaży takich zdjęć zadowolone. Można zatem by oczekiwać, że wprowadzone zostaną ograniczenia w dostępie do zdjęć obszarów wrażliwych na Ukrainie. Problem nie jest jednak nowy, a do tej pory brak nie słychać by zajęto się tym tematem. Być może publikacja w gazecie The Atalntic to postulat wprowadzenia takich ograniczeń.