Kampania "Obywatele decydują" w spocie zachęca do kontroli obietnic wyborczych polityków. Ale ma problem, bo mediom wykorzystane w nim "polewanie wodą" źle się kojarzy.

Kiedy przestało Ci przeszkadzać, że Cię olewają? Przecież leją na Ciebie w pracy, w szkole, kiedy pijesz kawę, a nawet, jak śnisz o lepszym życiu” - tak zaczyna się spot nakręcony przez Instytut Spraw Obywatelskich (INSPRO). A w nim Julia Kamińska (aktorka najlepiej znana jako Brzydula) jest polewana wodą podczas codziennych czynności.

Reklama

Ale nie jest to kolejne Ice Bucket Challenge, bo nagranie kończy się wezwaniem: Dość tego olewania! Wejdź na stronę ObywateleDecyduja.pl i rozlicz polityków ze wszystkich obietnic wyborczych. To jedyna szansa, by zaczęli się znowu z nami wyborcami liczyć. Spot ten zapowiada kolejną odsłonę społecznej akcji kontroli wyborczych obietnic. A w serwisie internetowym, do którego kieruje znajdują się gotowe elektroniczne zapytania, które można wysyłać do samorządowych polityków z pytaniami o realizację ich obietnic z 2010 roku. Wszystko po to, by każdy mógł sam swoich lokalnych przedstawicieli rozliczyć przed wyborami 16 listopada.

Trwa ładowanie wpisu

Spot z Julią Kamińską w ciągu kilku dni na YouTube obejrzało blisko 50 tysięcy osób. Jednak jest nikła szansa, by dotarł do społeczeństwa za pośrednictwem publicznej telewizji i radia. Choć INSPRO jako organizacja pożytku publicznego ma zapewniony darmowy czas antenowy na swoje kampanie społeczne w mediach publicznych, to klipu ani w Polskim Radiu, ani w Telewizji Polskiej nie ma.

Dziś właśnie Instytut otrzymał z PR oficjalną odmowę: Odmówiliśmy publikacji spotu z żalem, ponieważ, w naszej ocenie, jego merytoryczny sens jest ważny, zwłaszcza w trakcie toczącej się samorządowej kampanii wyborczej. Powodem decyzji był estetyczny wyraz spotu, w którym użyto wulgaryzujących środków wyrazu, co powodowało jego obsceniczny charakter. Oparcie całego, z definicji informacyjnego przekazu, na sformułowaniu związanym ze sferą załatwiania potrzeb fizjologicznych jest niepotrzebną, obcą Polskiemu Radiu, tabloidyzacją treści - odpisał rzecznik PR Radosław Kazimierski.

Nieznana wciąż jest decyzja telewizji. - Blisko dwa tygodnie temu odbyło się posiedzenie komisji oceniającej ten spot, ale wciąż nie możemy się doczekać odpowiedzi z TVP - mówi nam Rafał Górski, szef INSPRO. - A przecież wybory są już za niecałe dwa tygodnie więc to jest idealny czas na to by nagłaśniać społeczną kontrolę nad politykami - dodaje. Dlatego właśnie ta organizacja dziś wysłała do Juliusza Brauna, prezesa TVP, list w którym apelują: Obywatele mają prawo do informacji, dlaczego TVP wstrzymuję emisję spotu. Spotu, który realizuje misję publiczną.

Reklama

Nieoficjalnie od jednego z uczestników komisji oceniającej to nagranie usłyszeliśmy, że spot skojarzył jej się z stylistyką z filmów pornograficznych. - Owszem, użyliśmy dosadnego języka, ale raczej ze sfery slangu niż wulgaryzmów czy pornografii. Wszystko po to, by zachęcić obywateli do aktywności społecznej, by przypomnieć im, że nie wystarczy sam udział w wyborach, że polityków można jeszcze inaczej kontrolować - tłumaczy Górski.

To nie pierwszy społeczny spot, któremu media publiczne odmówiły publikacji. Warunków nie spełniała choćby społeczna reklama "Mafia dla psa":

Trwa ładowanie wpisu

W spocie namawiającym do przekazywania datków na rzecz fundacji "Przytul Psa" zagrał Piotr Cyrwus, znany szerzej jako "Rysiek z Klanu", który stwierdził, że kampanie społeczne to gów…o. Dla TVP język był zbyt dosadny, za to internauci byli zachwyceni - do dziś filmik obejrzano ponad 3,6 miliona razy, a Fundacji udało się w kilka dni zebrać 50 tysięcy złotych.

Po sporych debatach zdecydowała się zaś TVP wyemitować także budzący kontrowersje spot Fundacji Mamy i Taty w ramach kampanii: "Rozwód? Przemyśl to". Reklama miała formę bajki. Czytany przez lektora tekst brzmi: - A potem był ślub i żyli sobie razem. Jakiś czas, bo się po prostu sobą znudzili troszeczkę... i pan książę się wyprowadził.

Trwa ładowanie wpisu

Początkowo komisja do spraw kampanii społecznych TVP uznała, że spot sugeruje większą odpowiedzialność mężczyzn za rozpad małżeństwa. Ostatecznie jednak widzowie mogli zobaczyć materiał w telewizji publicznej.