"Tak, ja jestem specjalistą od tego, żeby układać się z sąsiadami i w Unii Europejskiej na zasadzie kompromisu. Nie pozwolę na to, żeby Polska brnęła w jakieś idiotyczne wojny. Z całą pewnością Jarosław Kaczyński zagwarantuje wam niezwykle ułańskie szarże przeciwko każdemu, tylko że ja jestem odpowiedzialny za to, żeby ludzie w Polsce zarabiali pieniądze, znajdowali prace, mogli handlować z sąsiadami, bo to jest szansa dla polskiej gospodarki" - powiedział premier podczas czwartkowej rozmowy w Polsat News i TVP Info.
Tusk odpowiadając na zarzuty stawiane przez PiS, że w polityce zagranicznej stosuje metodę wywieszania białej flagi pytał, czy w takim razie Polacy oczekują "polityka, który robi wszystkim na złość" i kompletnie bez sensu atakuje kanclerz Niemiec Angelę Merkel, która w UE jest najbardziej propolskim politykiem. "Czy to jest mądra polityka?" - dodał.
"Jeżeli Polacy będą chcieli wybrać takiego polityka od wojenki, który z kompromisu robi kapitulacje i który przez politykę zagraniczną rozumie, że wsiada na konika i macha szabelką i wszystkich prowokuje, to tak, to jest między nami różnica" - mówił premier.
W jego ocenie, "Jarosław Kaczyński zawsze chciał pozować na mocnego polityka w Europie, ale nigdy niczego nie załatwił". Tusk uważa, że przez ostatnie cztery lata udowodnił, że to jego metody działania są skuteczniejsze.
Szef rządu powiedział też, że nie chce dopuścić do władzy ludzi, którzy uważają, że patriotyzm polega na tym, że "biało-czerwona flaga powiewa na kupie gruzów".
Komentarze(298)
Pokaż:
Ekspert: Donald Wielki... Zadłużyciel. "Dług państwa rośnie w zastraszającym tempie. O miliard złotych co 3 dni"
OPUBLIKOWANO: 2011-07-27 22:30:18
Polityka zadłużania skończy się tym, czym w Grecji, czyli utratą jakichkolwiek namiastek suwerenności Polski - pisze na łamach "Naszego Dziennika" ekonomista Marek Łangalis. W tekście zatytułowanym "Donald Wielki... Zadłużyciel" stwierdza:
Tak źle w kasie państwowej jak obecnie nie było w Polsce od przełomu lat 80. i 90. ubiegłego wieku. Dług rośnie w zastraszającym tempie 1 mld co 3 dni, a premier z ministrem finansów nic sobie z tego nie robią, dalej zaciągając nowe pożyczki. Jeszcze 2-3 lata takich rządów i nasz kraj dołączy do bankrutujących państw europejskich: Grecji, Irlandii, Portugalii i Włoch.
Czteroletnie rządy Platformy Obywatelskiej doprowadziły finanse państwa do katastrofalnego stanu. W 2007 roku, gdy PO do spółki z PSL przejęła władzę, sytuacja była zupełnie inna. Reformy przeprowadzone przez minister Zytę Gilowską spowodowały, że dług publiczny przed wyborami zaczął spadać, a rząd Jarosława Kaczyńskiego nawet zostawił minimalną nadwyżkę (ok. 160 mln zł).
Państwo wydawało mniej, niż miało wpływów. Wszystko zmieniło się wraz z nastaniem nowej ekipy. Donald Tusk w swoim exposé powiedział m.in.: "W projekcie budżetu na przyszły rok [2008 - M.Ł.] poprzedni rząd przewidywał, że koszty te [czyli deficyt finansów publicznych - M.Ł.] przekroczą 27 mld zł. (...) Dług publiczny nie może narastać w takim tempie jak do tej pory. W ciągu kilku lat budżet należy doprowadzić do stanu bliskiego równowagi".
Ekonomista ironizuje, że po blisko czterech latach rządów PO można stwierdzić, że premier się nie mylił. Dług publiczny nie narastał w takim tempie "jak do tej pory".
O ile w 2007 roku przyrost długu publicznego wyniósł ostatecznie 22,5 mld zł (z czego ponad 16 mld przypadło na ostatni miesiąc roku, gdy ministrem finansów był już ściągnięty z Londynu Jan Vincent-Rostowski), o tyle w następnym roku, w którym rząd PiS założył wzrost długu o 27 mld, PO zrealizowała obietnicę premiera Tuska i zamiast o 27 mld mieliśmy wzrost o prawie 20 mld więcej (czyli 46,8 mld zł). W kolejnym roku, kiedy to już Platforma sama przygotowywała budżet, wzrost zadłużenia wyniósł prawie 100 mld, by w 2010 r. ten rekord poprawić (dług wzrósł o 111,2 mld zł). Trzeba jasno powiedzieć: Donald Tusk obiecał w exposé, że dług już nie będzie wzrastał w tempie "jak do tej pory", i słowa dotrzymał. Niestety na minus.
Jeszcze nigdy w Polsce, wliczając w to również epokę największego dotychczas zadłużyciela kraju Edwarda Gierka, nikt nie zapożyczał Polaków w takim tempie jak Tusk. W ciągu trzech pełnych lat (2008-2010) zadłużenie kraju zwiększyło się o ponad ćwierć biliona złotych (a dokładnie 256,7 mld zł). Jeżeli zaliczyć jeszcze premierowi Tuskowi dwa miesiące rządzenia w 2007 roku (które były rekordowe pod względem wzrostu długu) oraz co najmniej 10 miesięcy 2011 r., to okaże się, że z całą pewnością można będzie mu przypisać przynajmniej 300-miliardowy wzrost długu.
Gierek potrzebował 10 lat, by zadłużyć kraj na 70 mld USD. Tusk zaledwie czterech, by go przebić (100 mld USD długu). Jeżeli dodamy do tego niesamowitą propagandę prowadzoną przez środki antyprzekazu na rzecz obecnego rządu, to dostrzeżemy doskonałą analogię pomiędzy pierwszym sekretarzem a Tuskiem.
Ekspert kończy, że tak jak długi Gierka spłaciliśmy stosunkowo niedawno, tak i długi Tuska będą spłacane przez co najmniej 30 lat. Osoby bardzo młode i w średnim wieku będą głównymi "beneficjentami" takiej polityki rozpasania, dźwigając obsługę długu przez następne dziesiątki lat na swoich barkach. Skończy się tym, czym w Grecji, czyli utratą jakichkolwiek namiastek suwerenności kraju. Smutna to prognoza.
wu-ka, źródło: Nasz Dziennik
Obecny obóz rządzący reprezentuje to, co historycznie nazwano "bagnem", tzn. skłonnością do "nicnierobienia" i folgowania wszelkim najgorszym instynktom. To jest swoiste "zapraszanie" społeczeństwa do degradacji, zarówno w sferze kulturalnej, obyczajowej, jak i politycznej. W tej ostatniej - choćby poprzez dehumanizację przeciwnika. Chodzi o doprowadzenie do tego, by traktować go jak "bydło" czy "watahę".
PO stworzyła rząd skrajnie niekompetentny, marny, rekordowo nieudolny. To minister Cezary Grabarczyk odpowiada m.in. za totalny chaos na polskich drogach, kolejach, bezprecedensowy w całym okresie III RP, a może nawet w całej powojennej historii Polski. Obecny obóz władzy to po prostu dyktatura półcelebrytów.
Na doraźne potrzeby rozbudowanej do monstrualnych rozmiarów administracji rząd PO-PSL zabiera pieniądze odłożone dla przyszłych emerytów, co sprawi, że obecni 40-, 50-latkowie będą mieli nędzne świadczenia na starość albo wręcz żadne.
Ekipa Tuska jest bardzo sprawna tylko w graniu na słabościach ludzkiego umysłu i charakteru za pomocą wyrafinowanych mechanizmów propagandy elektronicznej, przy zmonopolizowaniu jej środków. Przykładami tej zasłony nierzeczywistości są mity, takie jak: zielona wyspa, polityka miłości, sukcesy w budowaniu dróg i mostów, doskonałe stosunki z Rosją, rola Donalda Tuska jako "lidera Europy" itd., itp.
W ludzką naturę wpisane są lenistwo i niecierpliwość. Dlatego gdy władza mówi ludziom: teraz możecie przejeść wszystko, spokojnie grillować, jesteśmy zieloną wyspą -- to ludzie zapadają w leniwą drzemkę. Problem zacznie się wtedy, gdy Polacy zbudzą się z niej i zobaczą, że nie byli na żadnej zielonej wyspie, węgielki na grill się skończyły, mięso też, a sąsiedzi wcale nie chcą nam ich dać za darmo.
O wynikach wyborów decydują miliony ich uczestników, którzy podejmują decyzje, kierując się opinią "gwiazd", "autorytetów" wykreowanych przez media elektroniczne, głównie przez telewizję.
Wyjątkowość polskiej sytuacji polega na tym, że mamy najbardziej zmonopolizowany rynek mediów elektronicznych i próbuje się przy ich pomocy zdelegalizować faktycznie jedyną rzeczywistą, patrzącą władzy na ręce, opozycję.
Układ sił w mediach tworzy bezprecedensową sytuację całkowitej bezkarności obozu władzy. Polska jest zagrożona utrwaleniem monopolu władzy partii, która wydaje się konsekwentnie rozmijać z interesem politycznym wspólnoty polskiej i elementarnymi zasadami obywatelskiej wolności.
Z przyzwolenia wschodnich i zachodnich "wielkich braci" umacnia się jednolita struktura władzy wsparta przez niemal wszystkie media elektroniczne.
Jerzy Urban w rozmowie z Piotrem Najsztubem we "Wproście" doszedł do wniosku, że Polskę należałoby... zamknąć. - Wyrastamy z tego narodowego państewka, które zawsze było nieudane - wyznaje Urban.
Redaktor naczelny "NIE" cieszy się, że młodzi ludzie korzystają z procesów globalizacji, co osłabia Polskę pod znaku "dziadków radiomaryjno-pisowskich".
Dzisiejszy przekaz dnia:
Z przykrością muszę stwierdzić, że niektórzy dziennikarze zaczynają się wymykać spod naszej kontroli, co bardzo utrudnia nam pracę nad urabianiem opinii publicznej za pomocą mediów. Staramy się w tej sprawie coś robić.
Niestety w poniedziałek Kaczyński rozjechał naszego Tomasza Lisa. W tej sytuacji sprawa debaty z Donaldem Tuskiem nie jest już aktualna.
Prawdziwe sondaże pokazują, że coraz mniej ludzi chce na nas głosować (15,8 %) oraz, że rośnie liczba niezdecydowanych, którzy rozważają głosowanie na PiS.
W tej krytycznej sytuacji trzeba maksymalnie forować Ruch Palikota jako "alternatywę" dla PO !!!
Pamiętajcie: ewentualny przyszły rząd pisowski z całą pewnością nie tylko zreaktywizuje, ale i wzmocni CBA -- i wtedy już nie będzie tak łatwo robić interesy.
Zróbcie coś, mobilizujcie wszystkie media, piszcie na wszystkich forach, bo TONIEMY, a razem z nami mogą zatonąć WASZE interesy! Wszystkie chwyty dozwolone.
Powtarzać w kółko, że według wszystkich sondaży PiS nie ma szans, ponieważ prawie połowa ankietowanych chce głosować na nas lub na Palikota
Dalej na forach wyśmiewać na wszelkie sposoby wszystkie wrogie media, w szczególności "Gazetę Polską", Radio Maryja, TV Trwam, "Nasz Dziennik" oraz "Uważam Rze". Wszystkie chwyty dozwolone.
Unikać tematu długu publicznego! To samo dotyczy podatków. Te tematy są na przyszły rok, ponieważ to jest nasz najsłabszy punkt. W żadnym wypadku nie posługiwać się określeniem "terapii szokowej"! Niestety Vincent trochę się wygadał w Brukseli, co nam tylko utrudnia zadanie.
Rozmawiając o gazie łupkowym, starannie unikać tematu ustawy o koncesjach. Niestety to było nasze niedopatrzenie. W miarę możliwości nie dopuszczać ekspertów PiSu do głosu w tej sprawie.
Wmawiać ludziom, że klapa autostradowa, klapa stadionowa, klapa służby zdrowia oraz drożyzna są skutkami celowych działań i zaniedbań opozycji, czyli PISu.
UWAGA: w mediach nie wolno atakować SLD, bo to nasz cichy sojusznik. Rozmowy idą w dobrym kierunku. To samo dotyczy ODS (Obywatele do Senatu, czyli inicjatywa prezydentów miast), PJN, Nowa Prawica oraz oczywiście mojego własnego ruchu. Firma jest przecież dokładnie ta sama.
JEDYNYM NASZYM PRZECIWNIKIEM JEST PiS.
Pamiętajcie: ODS, PJN oraz RP to nasza wspólna szalupa ratunkowa, czyli nowa Platforma przyszłości!
MOŻNA natomiast wspominać o niedawnych zabiegach PSL w sprawie cichego wprowadzenia GMO.
W tej chwili koniecznie trzeba zwalczać PISowskie spoty radiowe. Wyśmiewać na wszelkie sposoby, korzystając z naszych ludzi w mediach publicznych oraz mediach zaprzyjaźnionych. Słyszałem dzisiejsze wiadomości o 9-tej rano w Trójce -- dobra robota!