Członkowie komisji byli jednomyślni - wszyscy chcą, by prokuratura postawiła zarzuty Łyżwińskiemu. O zgodzie na aresztowanie będą dyskutować dopiero 21 sierpnia, bo chcą się najpierw zapoznać ze wszystkimi aktami sprawy. A jest ich aż 10 tomów. Akta mają trafić w ręce posłów już jutro. Ale posłowie zbiorą się dopiero po wakacjach, czyli pod koniec sierpnia.
Na Łyżwińskiego czeka siedem zarzutów - gwałtu, wielokrotnego wykorzystywania seksualnego Anety Krawczyk oraz trzech innych kobiet, nakłaniania Krawczyk do usunięcia ciąży oraz podżegania do porwania biznesmena.
"Lektura tego aktu oskarżenia to jak zmuszenie do przeczytania brutalnej powieści erotycznej. To porażające" - mówił w czasie posiedzenia poseł PO Jerzy Budnik. "Przynosi pan wstyd Sejmowi" - powiedział do Łyżwińskiego.
Były poseł Samoobrony na obrady przyjechał z adwokatem. "Zrzeknę się immunitetu i na dzień dzisiejszy słowa dotrzymuję" - zarzekał się przed posiedzeniem. Kiedy to nastąpi? "We właściwym czasie" - odpowiedział komisji. "Żałuję, że nie będę mógł bronić się z trybuny sejmowej" - dodał. Tłumaczył też, że miał za mało czasu na przygotowanie się do obrony. Dlatego domagał się, by przenieść posiedzenie komisji na inny termin. Ale jego wniosek przepadł.
Jego pełnomocnik Wiesław Żurawski zaś podważał wiarygodność świadków, na których powołuje się prokuratura. Przekonywał, że ludzie ci opowiadali o wydarzeniach sprzed sześciu lat. "Ciężar oceny tego materiału nie powinien spoczywać na barwnym opisie zarzutu, tylko skupić się na tym, czy znajdują potwierdzenie w materiale dowodowym. Nie ważne co zeznali świadkowie, tylko czy są wiarygodni" - argumentował.