Do Warszawy przyjechało ok. 50 członków Społecznego Komitetu Budowy Obwodnicy Augustowa. Część demonstrowała przed siedzibą Greenpeace przy ul. Włoskiej, część przed przedstawicielstwem Parlamentu Europejskiego przy ul. Jasnej. "Jesteśmy przygotowani, mamy namioty, śpiwory i żywność. Będziemy demonstrować, dopóki nie osiągniemy celu" - zapewniał jeden z protestujących.

Reklama

Ludzie, którzy wchodzili do unijnego budynku, zastali niecodzienny widok: ośmiu ludzi przykutych łańcuchami do opon tirów i czarne worki, symbolizujące ofiary wypadków drogowych. Słyszeli też nagrane dźwięki przejeżdżających ciężarówek. Demonstrujący trzymali transparenty: "Walczymy o obwodnicę Augustowa", "Dzisiaj Augustów, jutro cała Polska", "Ludzie to też żywe istoty".

"Przykuliśmy się do opon, żeby podkreślić, że jesteśmy na co dzień <przykuci> do tirów. Chcemy zwrócić uwagę na problem Augustowa. Droga przez Dolinę Rospudy to najlepszy wariant, najmniej zagrażający środowisku" - przekonywała Kazimiera Stankiewicz.

Dlaczego Augustowianie pikietowali akurat te dwie instytucje? Bo ekolodzy z Greenpeace demonstrują w Augustowie, a przedstawiciele Parlamentu Europejskiego, którzy odwiedzili miasto, również opowiedzieli się przeciwko budowie obwodnicy przez Dolinę Rospudy. Przedstawiciel augustowskiego komitetu zapowiedział, że takie akcje mieszkańców będą się powtarzać. Augustowianie zamierzają protestować także w innych miejscach, m.in. w Brukseli.

Wczoraj premier Jarosław Kaczyński wstrzymał budowę obwodnicy Augustowa do czasu orzeczenia Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości. Ale jeśli trybunał zakaże prac w Dolinie Rospudy, droga w najbliższych latach w ogóle nie powstanie - ostrzega DZIENNIK.

Dlaczego? Bo potrzeba będzie dodatkowego miliarda złotych na wybudowanie trasy w innym miejscu. A takie pieniądze w dziurawym budżecie mogą się nie znaleźć.