Minister koordynator służb specjalnych Zbigniew Wassermann powiedział w TVP1, że taką wersję wydarzeń można brać pod uwagę. "Gdybym był prokuratorem, to ja bym takiej wersji nie wykluczał. Oczywiście jako jedną z wielu wersji poszukiwania motywu dokonania przecieku można by taką też założyć" - dodał minister.

Reklama

Uzyskaliśmy potwierdzenie, że Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego bada tę wersję - pisze DZIENNIK. Ale nie tylko. Od miesięcy dokładnie prześwietla inwestycje Krauzego w kazachską ropę. Z informacji DZIENNIKA wynika, że podejrzenie, iż Krauze ostrzegł Andrzeja Leppera, to tylko mały epizod wielkiej gry.

5 lipca wieczorem, czyli 11 dni przed premierą Petrolinvestu na giełdzie, do hotelu Marriott, w którym mieszka i pracuje Krauze, przyjeżdża szef MSWiA Janusz Kaczmarek. ABW i prokuratura podejrzewają, że właśnie wtedy na 40. piętrze, w apartamencie 4020, Kaczmarek przekazuje Krauzemu informację: "Jutro CBA zatrzyma Leppera". Krauze przez pośrednika puszcza przeciek szefowi Samoobrony.

Jaki miałby motyw? Dlaczego postanowił ratować skórę ministra rolnictwa? Śledczy podejrzewają, że relacje Krauze - Lepper nie miały żadnego znaczenia. Biznesmen chciał po prostu, żeby do debiutu Petrolinvestu nie wybuchła żadna bomba. Byłby nią bez wątpienia kryzys rządowy wywołany wyprowadzeniem Leppera w kajdankach z gabinetu przez CBA. A kryzysy rządowe przeważnie wywołują spadek cen akcji na giełdzie.

ABW zakłada, że sam przeciek i rola Krauzego nie zostałyby odkryte, gdyby nie histeryczne zachowanie Leppera. Ten zaraz po wyjściu wysłannika od Krauzego wszczął alarm, że chcą go zamknąć. Wtedy sprawa zaczęła się sypać.



Ale - według ustaleń DZIENNIKA - polowanie na Krauzego rozpoczęło się wiele miesięcy wcześniej. Ryszard Krauze znalazł się na celowniku służb, gdy pod koniec zeszłego roku zainwestował w strategiczny, ale ryzykowny biznes - kupił koncesję na poszukiwanie ropy w Rosji i Kazachstanie. Funkcjonariusze ABW natychmiast zaczęli sprawdzać papiery Petrolinvestu - naftowej firmy Krauzego. W dokumentach spółki szykującej się do debiutu giełdowego agencja szukała potwierdzenia, że płyną z niej pieniądze do polityków. Sprawdzała, dlaczego na swoje ryzykowne interesy na Wschodzie Krauze dostał duże kredyty w państwowych bankach.

Reklama

Oligarcha, chętnie zatrudniający byłych polityków i ludzi tajnych służb, natychmiast zorientował się, że służby za nim chodzą. A w tym czasie, jak na niczym innym, zależało mu na ciszy wokół grupy Prokom. Wiosna i lato tego roku były bowiem dla Krauzego kluczowe. Biznesmen zapożyczył się i zainwestował ogromne własne pieniądze w poszukiwanie ropy. Chwila prawdy miała przyjść właśnie 16 lipca.

Tego dnia na giełdzie w Warszawie debiutował Petrolinvest. Krauzemu zależało, żeby akcje spółki strzeliły w górę. To dałoby mu kapitał niezbędny do dalszego poszukiwania i uwiarygodniło naftową firmę. W grupie Prokom dosłownie wszystko było podporządkowane ropie i giełdzie.

"W firmie zapanowała naftowa gorączka złota" - opowiada współpracownik Krauzego. Duże zawirowanie ekonomiczne i polityczne mogło rozwiać nadzieje o świetnym starcie na parkiecie i przynieść realne straty finansowe.



Ryszard Krauze został na dziś wezwany do warszawskiej prokuratury. Ma się wytłumaczyć ze swojej roli w aferze przeciekowej i usłyszeć zarzuty. Biznesmen jest jednak za granicą i w prokuraturze się nie pojawi.





DZIENNIK dotarł do kulis rozgrywki, która od wielu miesięcy toczyła się między służbami specjalnymi a biznesmenem. W sobotę ujawni szczegóły gry, która od wielu miesięcy toczy się wokół Krauzego. Są w niej politycy z najwyższej półki, ludzie podejrzewani o szpiegostwo na rzecz obcych państw, wielkie pieniądze i ropa naftowa.