"Zyta Gilowska jest naszą kandydatką" - zapowiedział osobiście szef partii Jarosław Kaczyński. Na tajnym wyjazdowym posiedzeniu klubu PiS w Jadwisinie premier długo wymieniał jej zalety. Wybrano również kandydata na wicemarszałka Senatu. Jest nim Zbigniew Romaszewski.

Reklama

Na tym spotkaniu miał być wybrany nowy szef klubu parlamentarnego Prawa i Sprawiedliwości i całe prezydium klubu. Jednak tak się nie stało. Dlaczego?

Kandydatów na szefa klubu było kilku. Między innymi Przemysław Gosiewski, Ludwik Dorn i Krzysztof Putra. Wszystkich łączy jedno - są najbardziej zaufanymi współpracownikami Jarosława Kaczyńskiego i wszyscy byli w dawnym Porozumieniu Centrum. Ale posłowie PiS przestali lubić dyktaturę, dlatego im nie w smak Dorn i Gosiewski, którzy wszelkie decyzje "przywozili w teczce od premiera". Obaj politycy obawiali się przegranej w głosowaniu i dlatego wybory szefa klubu odwołano.

Na razie ustalono, że klubem będzie kierował wciąż Marek Kuchciński. Bo jako szef klubu dał się poznać władzom partii jako bardzo lojalny polityk.

"Łatwo nie będzie" - mówił dziennikowi.pl jeden z posłów uczestniczących w spotkaniu w Jadwisinie. "Skończyły się czasy jednomyślności w PiS" - podkreślił. "Wielu posłów, którzy byli w Sejmie również w poprzedniej kadencji, mówi że, <dosyć już zamordyzmu w PiS>".

Reklama

"Być może dlatego przegraliśmy wybory" - dodaje. "Nikt nic nie mógł powiedzieć, ciągle narzucano nam, co mamy mówić, i są tego efekty" - ocenia w rozmowie z dziennikiem.pl poseł.